Martina Schmitta nie zobaczymy w tym roku w Zakopanem. Bezpośrednią przyczyną podjęcia takiej, a nie innej decyzji był słaby występ Niemca w Titisee-Neustadt. Po raz ósmy w sezonie Martin wylądował w okolicach 40 miejsca. Tylko dwa razy był lepszy i zdobył punkty w Pucharze Świata.
"Mam problemy z właściwym ustawieniem ciała podczas dojazdu do progu. Wybicie i 10 pierwszych metrów za progiem stanowią problem. Ręce mam za bardzo z tyłu, głowę na karku, a gdy ciało unosi się do góry, a narty w dół, to taka sylwetka działa jak hamulec" - wyjaśnił 26-latek po nieudanym comebacku przed własną publicznością. Już dłuższy czas skoczek zmaga się z tym problemem. Uporanie się z nim nie jest jednak takie proste, jakby się nam wydawało. "Próbujemy koncentrować się na jednej, dwóch rzeczach, a więc wykonywać jeden krok po drugim. Wiem jak powinien wyglądać dobry skok, ale czym innym jest wyczucie wybicia, które nieraz u mnie zawodzi" - mówi.

Nie wiem jednak czy decyzja o powrocie do treningów jest słuszna. Sam skoczek mówił kilka tygodni temu, że starty w zawodach pomagają mu bardziej niż treningi. Z drugiej jednak strony co zrobić jeśli technika skakania zawodzi? Dieter Thoma (ekspert RTL-u) mówi, że Martin koncentruje się na zmianie drobnostek, a powinien zdecydować się na gruntowną zmianę sprzętu. Spróbować czegoś innego - innego modelu (a nawet marki) nart, innych butów... I być może ma rację. Bo tu już nie mamy do czynienia tylko i wyłącznie z kwestią psychiki skoczka.

Bundestrener Peter Rohwein deklaruje, że może nie powołać do drużyny dwukrotnego zdobywcy kryształowej kuli, jeśli ten dalej będzie zajmować słabe lokaty. Schmitt wystąpi dopiero w Pragelato (10-12 lutego), które będzie jego ostatnią deską ratunku, a także generalną próbą przed Mistrzostwami Świata. W najbliższym dniach Martin będzie trenować z Rolfem Schillim na skoczni w Obestdorfie, na której rozegrane zostaną Mistrzostwa Świata. Schmitt bez względu na wszystko chce wziąć udział w obestdorfskich zawodach. Jednak gdyby z góry uzyskał powołanie do kadry na najważniejszą imprezę sezonu, to byłby to cios wymierzony prosto w Michaela Neumayera, Stephana Hocke czy Jörga Ritzerfelda, którzy w trakcie całego sezonu znacznie lepiej spisywali się niż Martin. Schwarzwaldczyk wie o tym i nie rości sobie prawa do udziału w drużynowym konkursie. "Peter musi nas poinformować, kiedy zdecyduje kto pojedzie na zawody. W tej chwili ja nie mam szans. Muszę odnaleźć formę i osiągnąć dobre wyniki, wtedy będę mógł pomóc drużynie. Jeżeli tak się nie stanie, to zaakceptuje fakt, że nie zostałem powołany". Na brak wsparcia Schmitt nie może narzekać. Rohwein murem stoi za swym podopiecznym: "Mamy nadzieję, że Schmittowi uda się dojść do siebie do Mistrzostw. Poza tym nie możemy nic niestety zrobić." Z drugiej jednak strony dodaje sceptycznie: "Martin znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, musi zmienić podstawowe rzeczy. Tego nie da się uczynić w trakcie sezonu."

Schmitt jednak postanawia walczyć i "uratować to, co jeszcze da się uratować w tym sezonie". Nie oczekuje medali na Mistrzostwach, chce tylko znowu dobrze skakać. Pogodził się już jednak z sytuacją, że sezon jest dla niego stracony i nie rokuje nadziei na wysoką pozycję nawet w pojedynczych konkursach. Chce więcej uwagi poświęcić letnim przygotowaniom i następnemu, olimpijskiemu sezonowi. Wtedy stawka będzie równie wysoka, a może i większa - jak w Salt Lake City, złoto olimpijskie w drużynie czeka.