Od 1997 roku Niemcy w konkursach lotów narciarskich nigdy nie wypadli tak słabo, jak w Bad Mitterndorf. Powoli utwierdzamy się w tezie, że zawodnicy z obecnej kadry A są, jak na razie, najsłabszą grupą skoczków narciarskich w historii Niemieckiego Związku Narciarskiego.
Dla Petera Rohweina, trenera Niemców, najważniejszą imprezą sezonu mają być Mistrzostwa Świata. To im podporządkowany jest rytm pracy niemieckiego zespołu. Starty w poszczególnych konkursach Pucharu Świata mają przygotować zawodników do kluczowych konkursów w połowie lutego. Sytuacja w jakiej w tej chwili znajdują się podopieczni Rohweina, jest jednak co najmniej niepokojąca. Zamiast stawać się coraz lepszymi, zawodnicy jak na przykład Georg Späth, zaczynają rozmyślać co zrobili źle. 23-latkowi ani razu nie udało się zbliżyć do linii 200 metrów, więc ma powody do frustracji. Atmosfera w zespole zaczyna się robić nieprzyjemna.

Trzeba przyznać, że w tym sezonie Niemcy mieli wyjątkowego pecha. Zerwanie więzadła krzyżowego wykluczyło z dalszych rozgrywek Alexandra Herra. Strata tym większa, że to właśnie na niego Niemcy najbardziej liczyli w konkursie drużynowym. Podobnej kontuzji nabawił się inny reprezentant naszych sąsiadów - Kai Bracht, który dobrze spisywał się na Turnieju Czterech Skoczni. Martin Schmitt w spokoju trenuje na niemieckich obiektach w nadziei na szybki powrót formy. Do tego dochodzi jeszcze załamanie Svena Hannawalda, który nie startuje w tegorocznych zawodach, i wypadek Petera Rohweina zwieńczony kontuzją kolana podobną do tej, która spotkała jego podopiecznego.
Tylko Michael Uhrmann stale utrzymuje się w czołówce, skacze najbardziej stabilnie i stara się deptać po piętach swoim przeciwnikom. 7 miejsce skoczka było najlepszą niemiecką lokatą w byłej domenie Niemców - w lotach narciarskich.

Niemiecki Związek Narciarski ma niestety poważny problem - następców Hannawalda jak nie było, tak nie ma. Obecnie, nikt z młodej kadry B i C nie rokuje nadziei na rychły, wielki sukces. "Młody narybek" nawet w Pucharze Kontynentalnym nie zachwyca. Zawodnicy zwykle zajmują lokaty w drugiej lub trzeciej dziesiątce, co klasyfikuje ich w odległej lidze.
Do konkursu w Bad Mitterndorf Niemcy mogli wystawić aż ośmiu zawodników - pojechało tylko pięciu. Widać jak bardzo potrzebny jest im dobry program, który wesprze młode talenty i ułatwi ich pozyskiwanie.

Na sztywną atmosferę wokół niemieckich skoków wpływa też postawa samych zawodników kadry A. Obserwując Niemców i porównując ich z innymi skoczkami odnosi się wrażenie, jakby słowo przyjemność w ogóle dla nich nie istniało. Nierzadko są ponurzy, zachowują się tak, jakby chcieli jak najszybciej wykonać nieprzyjemne zadanie.

Japończycy i Rosjanie grają w piłkę nożną by się rozgrzać, śmiejąc się przy tym do bólu. Austriacy kręcą dla RTLu żartobliwe, "domowe" filmiki (szczególnie polecam ich obejrzenie), niemiłosiernie się przy tym wygłupiając. Nic nie jest w stanie przyćmić radości i przyjemności, jakie z tego czerpią, a spontaniczna wesołość sprawia, że wszędzie są postrzegani jako sympatyczni.

U Niemców czegoś takiego nie ma. Są rzeczowi, wręcz analityczni w wypowiedziach jakich udzielają mediom. Nierzadko przy tym też bezradni i nerwowi. Rezultat: fani się od nich odwracają. W Bischofshofen, a szczególnie w Bad Mitterndorf można było zauważyć, że niemieccy kibice nie fatygują się już wyjeżdżać zagranicę, by wspierać swoich "idoli". Miejmy nadzieję, że Niemcy szybko odzyskają dawny blask, a co za tym idzie także dawną formę. Stawka, o którą walczą, a więc rzesza najwierniejszych fanów, jest warta podjęcia próby.