Weekendowe zawody Pucharu Świata w Willingen minęły pod znakiem zmiennych i loteryjnych warunków atmosferycznych. Przypomnijmy, że aura nie pozwoliła na rozegranie w całości piątkowych treningów, sędziowie byli również zmuszeni do odwołania drugiej rundy sobotniego konkursu drużynowego. Wiatr był także utrapieniem w niedzielę.
Adam Małysz, w indywidualnym konkursie dziewiąty, nie podchodzi z entuzjazmem do decyzji sędziów i rozgrywania konkursu w tak niesprzyjających warunkach:
"Uważam że konkursy w Willingen powinny zostać odwołane, a nie przeprowadzone w takich warunkach Niemożliwa jest rzeczywista rywalizacja przy tak zmiennych warunkach. Jedni mieli wiatr pod narty, inni z tyłu, a jeszcze inni dostawali mocne podmuchy z boku. O jakiejkolwiek walce nie mogło być mowy."

W pierwszym skoku podczas niedzielnego konkursu Małysz skoczył 126,5 metra i zajmował trzynastą lokatę na półmetku zawodów. W drugiej rundzie poprawił się i wylądował na 133 metrze. W obydwu skokach warunki atmosferyczne były dalekie od idealnych.
"Nie wiem dlaczego, ale mnie prześladuje chyba jakiś pech. Miałem mocny wiatr z tyłu i z boku. Co z tego, że chciałem pofrunąć jak najdalej, skoro ściągało mnie w dół. W drugim skoku miałem warunki w miarę dobre, to znaczy, że nie rzucało mną tak strasznie w locie i udało mi się osiągnąć sto trzydzieści trzy metry. Jednak po moim skoku znowu wiatr się zmienił na gorszy i Hening Stensrud czy Daniel Forfang nie mieli najmniejszych szans, by daleko skoczyć." - wyjaśnia polski skoczek.

Z prób zarówno Małysza, jak i Matei zadowolony jest szkoleniowiec Heinz Kuttin - jednak nie ma co ukrywać, że pozycje zajęte w konkursie indywidualnym nie są szczytem możliwości tych dwóch skoczków:
"Adam oddał dwa naprawdę bardzo dobre skoki. Co więcej, nie zepsuł w Willingen ani jednej próby. To były jednak zupełnie zwariowane konkursy. Wiatr zmieniał się dosłownie co minutę. Sądzę, że tak naprawdę po każdej serii było co najwyżej pięciu, sześciu zawodników, którzy mogli być zadowoleni z warunków, w jakich skakali. O tym, że Adam jest bardzo mocny, świadczy wynik z sobotniego treningu. Skoczył przecież 149,5 m. Zadowolony jestem także z niedzielnych skoków Roberta. Zwłaszcza jego wynik z sobotnich kwalifikacji 131 m i 12. miejsce muszą budzić szacunek. Gdyby nie wiatr, sądzę, że byłby znów w trzydziestce." - powiedział Kuttin.

Dziś i jutro polskich skoczków czeka odpoczynek. W czwartek do Kulm, na pierwsze w sezonie loty narciarskie wyjadą Mateusz Rutkowski oraz Krystian Długopolski (powraca do ekipy w miejsce fatalnie skaczącego w Willingen Stefana Huli). Dzień później do Austrii dojadą Małysz i Mateja.
"Dwaj pierwsi będą ze mną ćwiczyć podczas czwartkowego treningu na mamucie w Kulm. Adamowi i Robertowi wystarczą piątkowe kwalifikacje" - powiedział austriacki trener naszej ekipy skoczków.