Robert Mateja skakał rewelacyjnie latem. Wygrał Puchar Kontynentalny. Dało mu to pewne miejsce w kadrze A i stał się naszym skoczkiem numer 2. Pech jednak sprawił, że na początku zimy doznał kontuzji. Gdy odzyskał pełną sprawność wrócił do PŚ. W Turnieju Czterech Skoczni zaskakuje wszystkich. Regularnie zdobywa punkty i po 3 konkursach jest na 14 pozycji.
Trener Roberta, który do niedawna występował w kadrze B - Stefan Horngacher jest zdania, że to nie jest szczyt umiejętności 30-letniego skoczka. "Forma Roberta nie jest dla mnie zaskoczeniem. To zawodnik o wielkim potencjale. Może nawet większym niż możliwości Małysza. To wielki talent. Możecie się teraz z tego śmiać, bo ma już 30 lat, ale my - zawodnicy - zawsze wiedzieliśmy, że Mateja ma olbrzymi potencjał. Nie raz przeciw niemu skakałem i wiedziałem, jakie ma możliwości. Powinien skakać równie dobrze jak Adam Małysz. Wciąż go goni. Technicznie jest na poziomie najlepszych, a jego problemem jest obecnie siła" - skwitował Horngacher.

Mateja twierdzi, że bardzo pomogła mu zmiana trenera. "Wszystko zawdzięczam Horngacherowi. Był dla mnie jak czarodziej" - stwierdził.

Po 2 pierwszych konkursach TCS w Innsbrucku było nieco gorzej, jednak trzeba wziąć pod uwagę loteryjne warunki wietrzne. 28 miejsce Mateji to nie szczyt ambicji tego skoczka.

"Po dobrych skokach na treningu i w kwalifikacjach liczyłem na dużo, dużo więcej. Ale skoki to sport nieprzewidywalny i pełen rozczarowań. Na treningach wyśmienicie mi się skakało. Ale podczas konkursu przyszły straszne warunki pogodowe i nic nie mogłem zrobić. Nie zwalam wszystkiego na wiatr. Na pewno ja sam też popełniałem błędy. Trochę mi wyjechały narty w pierwszym skoku, bo chciałem się mocniej odbić" – tłumaczył zawodnik. Przypomnijmy, że Mateja liczył na pierwszą dziesiątkę konkursu.

Heinz Kuttin jest zadowolony z postawy Mateji. "Spodziewaliśmy się, że konkurs zostanie rozegrany pod dyktando wiatru. Przyszła odwilż, nad skocznią zebrały się chmury. I tak powinniśmy się cieszyć, że wszystko tak szybko się skończyło. Niestety, Robert Mateja przez kaprysy wiatru stracił szansę na dobre miejsce w turnieju. Cieszę się, że nie szuka łatwych usprawiedliwień i widzi również swoje błędy, ale w Innsbrucku naprawdę był bez szans wobec silnego podmuchu z tyłu. Paru skoczkom wiatr wyraźnie sprzyjał, zwłaszcza trzem moim rodakom w drugiej serii. No cóż, Austriakom powiało w Innsbrucku, może dla Polaków natura będzie miała jakieś specjalne względy w Zakopanem" – zakończył Kuttin.