Podczas gdy najlepsi niemieccy zawodnicy w sobotę i niedzielę brali udział w konkursach Pucharu Świata na skoczni w Harrachovie, Martin Schmitt trenował w norweskim Lillehammer. Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli zdecydował się na przerwę w startach po słabych występach w Kuusamo i Trondheim, gdzie miał problemy z zakwalifikowaniem się do finałowej trzydziestki, a nawet do samego konkursu.
Trenerzy Rudi Tusch i Rolf Schilli, którzy w Lillehammer opiekują się Martinem, a także będącym ostatnio w słabszej formie Maximilianem Mechlerem, pozytywnie oceniają dotychczasowe treningi. "Forma Martina rośnie. W niedzielę przetestował jeszcze raz nowe narty, skacze znacznie stabilniej" – twierdzi Tusch. Według niego, problem leży jednak nie tylko w technicznych błędach popełnianych przez Martina Schmitta, ale też w psychicznym nastawieniu tego zawodnika. To tłumaczyłoby częściowo, dlaczego skoki Niemca były niejednokrotnie dobre w treningach, ale słabe w konkursach. Być może przygotowania w Norwegii pomogą zmienić tę sytuację i zapoczątkują powrót Martina do światowej czołówki skoczków. Nie jest przecież tajemnicą, że zawodnik ten lubi skocznię w Lillehammer i, jak sam mówi, "w przeszłości zawsze przynosiła mu ona szczęście". Zapewne znaczenie dla Martina Schmitta będzie miała też zmiana jego osobistego trenera – odtąd ma nim być Rolf Schilli. Zastąpi on na tym stanowisku Wolfganga Steierta, który już wkrótce ma trenować kadrę rosyjską. Czy ta zmiana okaże się korzystna dla Martina? Jest to na razie kwestia dyskusyjna.

Trening w Lillehammer ma zakończyć się we wtorek. Dopiero potem zapadnie decyzja, czy Martin weźmie udział w kolejnych konkursach, które odbędą się 18 i 19 grudnia w szwajcarskim Engelbergu. Od 20 do 23 grudnia będzie natomiast uczestniczył w przedświątecznych treningach drużyny niemieckiej. Pewni możemy być też tego, że Martin wystartuje w Turnieju Czterech Skoczni i być może wówczas uda mu się zaprezentować naprawdę dobrą formę.