Problem rozpoznany, ale nierozwiązany. Cierpiący na "syndrom wypalenia" Sven Hannawald nadal poszukuje wyjścia z kryzysu życiowego. W wywiadzie dla niemieckiej gazety "Stern" triumfator Turnieju Czterech Skoczni sprzed dwóch lat ujawnia w szczegółach swe życie prywatne. "Chciałbym odnaleźć jakiś cel i zmierzać do niego – do czegoś sensownego, satysfakcjonującego... Ale nie potrafię znaleźć żadnych nowych wyzwań dla siebie. Do dawnej swobody, rozluźnienia i zadowolenia jest jeszcze bardzo daleka droga" – mówi Hannawald, który od sześciu miesięcy znajduje się pod opieką lekarską.
Podczas 2-miesięcznego pobytu w klinice, w poszukiwaniu przyczyn załamania, Sven przemyślał ponownie całe swoje życie. "Rozmawialiśmy o moim wychowaniu, stosunku do rodziców, o rzeczach, które wcześniej pomijałem".
Sven od 12 roku życia był zdany na własną rękę. "Dosyć wcześnie wysłano mnie do Internatu sportowego i dlatego brakuje mi bliskości z rodzicami" - dodaje skoczek. Dla swojej sportowej kariery Hannawald zrezygnował w ostatnich latach z życia towarzyskiego, co przyniosło mu wkrótce miano odludka w świecie skoczków narciarskich.
"Cały czas czułem, że poruszam się jakby w odrębnym świecie. Cały czas żyłem patrząc tylko prosto przed siebie. Ciągle musiałem się przełamywać i z wielu rzeczy rezygnować. Nie chciałbym jednak pozostawić odczucia, że mój obecny stan wynika z tak rygorystycznego trybu życia" - tłumaczy. Kryzys Svena pogłębiło jeszcze bardziej rozstanie z wieloletnią przyjaciółką Suską, po zwolnieniu skoczka z kliniki specjalistycznej.

"W moim życiu nie ma na razie miejsca dla skoków" - obwieścił dwukrotny Mistrz Świata w lotach. Niemiec przyznaje, że nie wie co dokładnie wywołało jego załamanie, po kilku minutach dodaje: "Czasami spoczywała na mnie zbyt wielka odpowiedzialność, z czego wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Nagle doszło do tego parę drobnostek i mój mały domek z kart się rozsypał. W końcu doszedłem do punktu, w którym nie wytrzymałem, bo nie potrafiłem sprostać wymaganiom. (...) W takiej sytuacji, w której wszystko ulega rozpadowi, nie wiesz już co jest przed tobą a co dotąd osiągnąłeś. Człowiek musi poznawać się od nowa, od początku. Jako człowiek, nie - jako sportowiec".
Podobne problemy nie pojawiały się dotąd w Niemieckim Związku Narciarskim. Pomimo iż po przegranym Turnieju Czterech Skoczni Hannawald odpuścił kilka zawodów Pucharu Świata, kilka tygodni później został nominowany do Mistrzostw Świata w lotach.
"Trener powiedział mi, że drużyna mnie potrzebuje. Pozwoliłem się namówić na kolejne występy". Jednak zaraz burzy nadzieje kibiców dodając, że chce definitywnie odejść i pogodził się już z tą sytuacją.

Publicznie Hannawald pełnił dotąd tylko jedną rolę, która z nim samym niewiele miała wspólnego: "To było straszne. Musisz się ciągle uśmiechać, do telewizji, do fanów, którzy przyjechali ze względu na ciebie. Nie umiałem się w tej sytuacji odnaleźć, czasami chciałem mieć sobowtóra" - kontynuuje Hannawald, który nie widzi obecnie większych szans na powrót. "Nie mogę sobie siebie w tej chwili wyobrazić u góry, na skoczni".

Pozostaje nam więc tylko mieć nadzieję, że skoczek zmieni jednak zdanie.