Trening siłowy dwójki szwedzkich skoczków na Uniwersytecie Sportowym w Rovaniemi prowadzi człowiek, który nie planował tej zimy w ogóle trenować. Gdy ubiegłej wiosny Kari Ylianttila żegnał się z posadą głównego trenera reprezentacji Stanów Zjednoczonych, w planach miał nabrać trochę oddechu.
"10 lat z tą samą grupą to dużo. Te same twarze, te same problemy, nic się nie zmienia. Po 25 latach planowałem dać sobie rok czy dwa spokoju. Pół roku się udało" - śmieje się Ylianttila. Na początku września Ylianttila udał się na pierwszą rozmowę w sprawie objęcia kadry narodowej Szwecji. Kilka tygodni później zabrał się do dzieła. Kontrakt opiewa do końca marca.

"Kontrakt na czas zimy to naprawdę dobry wybór. Gdyby prognozy były naprawdę beznadziejne, nawet bym nie rozważał" - mówi Ylianttila.

Ylianttila czerpie z trenerstwa, ale praca głównego trenera reprezentacji skoczków wymagająca przyszłych podróży nie daje mu już natchnienia. "Teraz trzeba dać to, co można dać" - zaznacza między treningami. W Szwecji Ylianttila nie zdążył spędzić wiele czasu, gdyż jego domem jest przede wszystkim Park City w USA. "Nie rozmawialiśmy o przeprowadzce w kręgu rodziny" - mówi Ylianttila.

Johan Erikson i Isak Grimholm uważnie słuchają wskazówek Ylianttili w czasie treningów. Brzęczą drążek i ciężarki. Ylianttila dopinguje i chwali, gdy ma powód. Trener denerwuje się, że letnie treningi tej dwójki zostały kompletnie spartaczone.

"Za letnie treningi odpowiadało 4 trenerów. Ani jeden nie był w stanie ułożyć programu fizycznych ćwiczeń. Pod koniec jesieni nie mieliśmy żadnych fundamentów" - mówi trener.

Postawa szwedzkiego duetu, moralność pracy i chęć nauki nowego raduje Ylianttilę. W USA Ylianttila często rozbijał się o brak pokory. "Tam jest taki obraz, że gdy popuściłem na jakimś polu, nosy szły do góry. W Europie i Skandynawii przyzwyczailiśmy się, że jeśli jesteśmy pokorni, radzimy sobie dobrze. Tam (w USA) nosy szły do góry, ale nic z tego nie przychodziło" - Ylianttila w ostry sposób porównuje obie kultury sportu.

Tam, gdzie ekipy Norwegii i Finlandii rządzą, na światowym szczycie, Szwedzi na poziomie międzynarodowym nigdy nie mieli wielu skoczków. "Rzeczywiście, można ich policzyć na palcach jednej ręki. Taka jest naga prawda. Zupełnie brakuje chłopców w przedziale wiekowym 13-18. Nie działa system" - upraszcza Ylianttila.

Przyszłość rysuje się jednak jaśniej, skoro wg Ylianttili juniorów do 13 roku życia można liczyć w setkach.

"Wydaje się, że obecnie związek interesuje się dyscypliną trochę bardziej niż wcześniej. Skoki narciarskie są jednak trudnym rynkiem dla firm szwedzkich" - zdaje sobie sprawę Ylianttila.

Szwedzki rodzynek - Johan Erikson w ubiegłym sezonie błyszczał kilka razy w dwudziestce najlepszych PŚ, jego najlepszym miejscem było 16. Ylianttila nie oczekuje niczego wielkiego w związku z konkursami inauguracyjnymi w Ruce.

"Nie spodziewam się więcej, niż w ostatnim sezonie. Jeśli całe lato nic się nie robiło, takie same są oczekiwania. Jeśli w klasyfikacji generalnej będzie w 20-tce, to już jest dobrze" - podsumowuje Ylianttila.