W kończącym się sezonie nie brakowało sytuacji, kiedy wskutek niewłaściwych decyzji jury skoczkowie startowali w znacząco gorszych warunkach niż rywale. Okazuje się, że jest pomysł na rozwiązanie tego problemu.
Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie w tym sezonie: wieje sprzyjający wiatr pod narty, sędziowie skracają rozbieg, a w tym czasie podmuchy zmieniają kierunek na niekorzystny dla zawodnika. Ten startuje i - mimo dobrej techniki - nie jest w stanie nic zrobić, bo powietrza pod nartami brakuje. To kończy się brakiem awansu do drugiej serii lub - w nieco lepszym przypadku - dalszą lokatą i utratą szans na dobry wynik.

Nieraz dochodziło też do sytuacji, kiedy uśredniony pomiar nie wywiązywał się prawidłowo ze swojej roli - zawodnikowi odejmowano punkty, podczas gdy trenerzy widzieli, że ich podopieczny startował w trudnych warunkach.

Zresztą - nie trzeba szukać daleko: w dzisiejszym konkursie drużynowym kończący rywalizację Anze Lanisek startował przy znacznie słabszym wietrze pod narty niż główni rywale - Stefan Kraft czy Halvor Egner Granerud. Skutki dla reprezentacji gospodarzy były smutne - Słoweniec lądował stosunkowo blisko, a ze zwycięstwa cieszyli się Austriacy.

Komisja skoków przy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) ma już pomysł na rozwiązanie takich problemów. Aby w pewnym stopniu wyrównać szanse, latem testowana będzie możliwość powtarzania skoków na życzenie zawodnika.

Jak przyznaje jeden z przedstawicieli komisji skoków, wyzwaniem było ustalenie takich przepisów, by powtarzanie skoków nie było nadużywane - inaczej mówiąc, żeby nie można było stosować tego przywileju w przypadku po prostu nieudanych skoków:

- Ten cel powinniśmy osiągnąć dzięki dwóm zasadom. Po pierwsze: trener wraz z zawodnikiem będą musieli udowodnić, że skok był oddawany w skrajnie niekorzystnych warunkach (w porównaniu do rywali) - tutaj pomogą protokoły z zapisem pomiarów z różnych punktów na skoczni oraz uśrednionym wynikiem. Po drugie: obowiązywać będzie limit pięciu takich powtórzeń na sezon zimowy i dwóch na sezon letni - zapowiedział Ivo Greger.

Pozostaje pytanie, w jakim momencie skoczek miałby powtarzać skok - łatwo sobie wyobrazić, że zanim ostatni zawodnik danej serii znów stanie na rozbiegu, musi minąć przynajmniej kilkanaście minut. To z pewnością dezorganizowałoby zawody z organizacyjnego punktu widzenia, a na końcowe wyniki musielibyśmy czekać znacznie dłużej.

- To główna przeszkoda, jednak jestem pewien, że podczas majowej konferencji w Dubrowniku wspólnie wymyślimy rozwiązania, które przetestujemy w trakcie tegorocznej Letniej Grand Prix - dodał Czech. - Liczymy też na opinie samych zawodników, reprezentantów stacji telewizyjnych oraz kibiców - zakończył.