Kryształowa Kula za sezon 2003/04 trafiła do zawodnika, który zasłużył na nią jak mało kto. W końcu od sezonu 1993/94 nieprzerwanie mieścił się w czołowej piętnastce Pucharu. W sezonie 1998/99 był o włos od ostatecznego sukcesu, ale ostatecznie musiał uznać wielkość Martina Schmitta. W minionym cyklu, ku uciesze swych licznych miłośników i miłośniczek, nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa i na jego poważnej zwykle twarzy mógł zagościć uśmiech.

1. Janne Ahonen(Finlandia) – 1316 punktów


Sezon rozpoczął w Kuusamo od falstartu. W pierwszej serii co prawda zanotował świetny wynik – 133,5 metra i był drugi, ale w drugiej skoczył zaledwie 84 metry i spadł na dwudzieste trzecie miejsce – trzeba dodać, najgorsze w sezonie. W drugim konkursie wiejący bardzo silnie wiatr nie przeszkodził mu w zajęciu szóstej lokaty. W Trondheim za to pierwszy raz w sezonie stanął na podium – skokami na 129 i 121,5 metra ustąpił tylko, nomen omen Ljoekelsoeyowi. Po tej części sezonu Janne zajmował piąte miejsce w klasyfikacji ogólnej.

Następne konkursy to kolejne dobre wyniki Ahonena – w Titisee był trzeci, za nie liczącymi się w walce o Kulę Kiuru i Widhoelzlem. W Engelbergu choć prowadził po pierwszej serii, znowu przegrał z – a jakże – Ljoekelsoeyem. Na Turniej jechał jako wicelider Pucharu Świata.

Zwycięzca Turniejów z 1999 i 2003 roku zaczął tak sobie. W pierwszej serii pokonał bez problemu swego rodaka Jussi Hautamaekiego, ale zajmował dopiero piętnaste miejsce. W drugiej podciągnął się dwa miejsca do góry. W Garmisch-Partenkirchen tworzył z Hannawaldem silną parę KO, co zadziałało na niego mobilizująco – ostatecznie uplasował się tuż za podium. W Innsbrucku było podobnie. Ten sam przeciwnik w pierwszej serii i kolejny świetny rezultat – trzecia lokata. Powtórzył ten wynik w Bischofshofen, cały Turniej kończąc na niezłym, piątym miejscu. W Pucharze dalej był drugi – tym razem za Pettersenem, to już niebawem miało się zmienić.

Konkursy w Libercu miały dla Pucharu Świata 2004 kolosalne znaczenie. Otóż wielu czołowych skoczków tam nie dotarło, a w obu konkursach rozegrano tylko jedną serię. Dla Ahonena, któremu nie raz zdarzało się nie utrzymać prowadzenia przez słabszy występ w drugiej serii była to woda na młyn – odniósł dwa zwycięstwa. Po pierwszym konkursie ubrał żółtą koszulkę lidera, której już nie zdjął do końca.

W Zakopanem wypadł dość średnio, jak na swoją klasę. W pierwszy dzień był szósty, w drugi dwunasty. Na pewno nie należał do bohaterów tych konkursów. Co innego w Japonii. W Hakubie uległ tylko Mattiemu Hautamaeki osiągając w drugiej serii odległość dnia (133,5 metra). W pierwszym konkursie w Sapporo znowu był drugi, choć prowadził po pierwszej serii. W ostatnim z japońskich konkursów stanął Janne na najniższym stopniu podium.

Krótka seria niemiecka to dalszy ciąg wspaniałych rezultatów Fina. W lotach w Oberstdorfie przegrał tylko (który to raz) z Ljoekelsoeyem, a w Willingen odniósł swe najbardziej przekonywujące zwycięstwo w sezonie – tym razem byli i wszyscy rywale, i odbyły się dwie serie. W konkursie drużynowym wraz z kolegami zajął drugą lokatę. Te wyniki pozwalały mu w dobrym nastroju jechać na Mistrzostwa w Lotach.

W Planicy całkowicie zatarł złe wrażenie z Harrachova. Skacząc dobrze i równo we wszystkich czterech seriach zdobył srebrny medal. Do tego dorzucił jeszcze taki sam krążek w drużynie. Warto dodać, iż nie są to jego pierwsze medale w tej dyscyplinie. W Kulm w 1996 był drugi, a w Vikersund w 2000 trzeci wśród narciarskich lotników.

W ostatnich pięciu konkursach było różnie. W Salt Lake City najsłabiej – tam był czternasty. W Turnieju Skandynawskim skakał na tyle dobrze, że nie stracił dużej przewagi, którą miał nad Roarem. Zaczął z wysokiego pułapu – trzecia lokata w Lahti (po drodze kolejny raz z kolegami zajął drugie miejsce w drużynie). Potem znalazł się na bardzo łagodnej fali opadającej. W Kuopio był czwarty, w Lillehammer – siódmy, a w Oslo – ósmy co wystarczyło do zachowania dziesięciopunktowej przewagi nad goniącym go Norwegiem.

Można by rzec – nareszcie. Niewątpliwie Ahonen ciężko zapracował na ten sukces. I choć w innych sezonach zdobywał złote medale wielkich imprez czy wygrywał znacznie więcej konkursów w sezonie, to Puchar w jego ręce trafił po raz pierwszy. Jego wieloletnia światowa forma i wytrwałość została nagrodzona. A co dalej? Jednego możemy być niemal pewni – choć ciężko mu będzie wygrać cały cykl ponownie – Janne utrzyma się w światowej czołówce, czego mu serdecznie życzę.