Podobnie jak przed rokiem szwajcarska kadra skoczków trenowała w ostatnich dniach w nietypowym miejscu - hali narciarskiej w Neuss. Miejscowość położona jest na terenie względnie płaskim, nie mającym tak dobrych warunków narciarskich i śniegowych, jak regiony górskie. Jednak dzięki stałym warunkom w hali można tam bez "udziału" skoczni stworzyć niemal laboratoryjne warunki do ćwiczenia fazy najazdu i testowania sprzętu.
Poletko doświadczalne wygląda zapewne jak przed rokiem: skoczkowie rezerwują dla siebie wąski pas w bocznej części stoku. Na samej górze buduje się rampę, wyglądającą jak wieża małej skoczni, ale bez progu. Ma ona tylko pomóc nabrać prędkości. Skoczek przybiera pozycję rozbiegową w wyznaczonych torach i jedzie tak aż do stanowiska, na którym siedzą trenerzy z aparaturą pomiarową. Jeżeli uda się w tych warunkach dobrać idealne narty i wyćwiczyć idealną pozycję najazdu, powinno się to sprawdzać także na prawdziwej skoczni, przy dużo większych prędkościach.

W Neuss trenuje kadra w składzie takim, jak na LGP, a więc Andreas Küttel, Simon Ammann, Marco Steinauer i Michael Möllinger. Ten ostatni dobrze zintegrował się już z całą drużyną. Nie próbuje triumfować nad zwolnieniem Wolfganga Steierta, swojego nie tak dawnego "osobistego wroga" z kadry niemieckiej. Szwajcarzy komentują to raczej chłodno, najwyraźniej w ekipie niesmak budzą tak nagłe, niezapowiedziane zmiany.

Celem drużyny są przede wszystkim Mistrzostwa Świata - trener uważa, że jeżeli będą w dobrej formie, 5. miejsce jest w zasięgu ręki. Marzenia o pozycjach medalowych są już indywidualną sprawą zawodników, nie ma presji osiągnięcia wyśrubowanego minimum.