Po tygodniu sprawa Steierta częściowo przycichła, ale jeszcze może być o niej głośno. Były trener złagodził żądanie odszkodowania: mówi, że "Trzeba będzie ustalić sprawy finansowe", ale nie wspomina już o wytoczeniu DSV procesu. Związek deklaruje z kolei, że jest gotów płacić Steiertowi do końca pierwotnie ustalonego terminu kontraktu.
Ustalony został ostateczny skład kadry. Na wzór niemieckiej drużyny piłkarskiej trenera ma wspierać cała ekipa "koordynacyjna". Oficjalnym asystentem Rohweina będzie Henry Glass, do tego dochodzi koordynator drużyny Jürgen Wolf, odpowiedzialny za pracę z "zapleczem" Rolf Schilli i grupa ekspercka, składająca się z dr. Horsta Mrossa z lipskiego Instytutu Stosowanych Nauk Sportowych oraz... wcześniejszego trenera kadry niemieckiej Reinharda Hessa. Steiert nie wyklucza szukania pracy u którejś z ekip zagranicznych, proponuje mu się także kontynuowanie pracy w Hinterzarten. Wtedy to Steiert pracowałby na bieżąco ze Schmittem i Hannawaldem - wprawdzie zna się dobrze z obydwoma skoczkami, ale po wynikach ostatniego sezonu trudno niestety przypuszczać, by mogło im się to bardzo przysłużyć.

Nie wiadomo, czego należy w tym momencie oczekiwać. Sekretarz generalny DSV Thomas Pfüller zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko, niedwuznacznie oświadczając, że "wszystko poniżej jednego medalu indywidualnie i jednego w drużynie byłoby w tym momencie rozczarowaniem". Rohwein lojalnie uprzedza, że może nie być w stanie tak szybko nadrobić wszystkich braków i że prawdziwe sukcesy przyjdą być może dopiero w sezonie olimpijskim. Nic dziwnego, że nowi trenerzy próbują się bronić, dramatycznie odmalowując sytuację w kadrze. Dr Mroß mówi o regresie technicznym. Dotyczy on przede wszystkim techniki lotu - błędy miały pogłębiać się z miesiąca na miesiąc. Steiert nie chciał nawet korzystać z uznawanego za niemal nieodzowny w skokach tunelu aerodynamicznego, w którym intensywnie trenowała choćby kadra kombinacji norweskiej. Braki w tym zakresie potwierdzałyby choćby problemy Svena Hannawalda, który zawsze polegał przede wszystkim na swoim doskonałym ułożeniu w locie - teraz tego aspektu zabrakło i Hanni momentalnie wypadł daleko poza czołówkę.

Trenerzy nie chcą mimo wszystko poddawać się i spisywać nachodzącej zimy na straty. Po zupełnie nieudanym sezonie są głodni sukcesu, mają motywację do wzmożonego treningu. Nowa ekipa wierzy także w Hanniego, o którym wbrew jego własnym deklaracjom wielokrotnie w ciągu lata powtarzano, że zapewne zakończy karierę. Rohwein mówi, że Sven jest "obdarzony prawdziwym talentem" i choć tej zimy nie wystartuje, ma szanse w sezonie olimpijskim przypomnieć, dlaczego nazywano go kiedyś królem powietrza.