Takiego Kamila Stocha jeszcze chyba nigdy nie widzieliśmy. W rozmowie z Eurosportem nasz najlepszy skoczek powiedział wiele ostrych słów w kierunku władz PZN, jednocześnie broniąc trenera Michala Doležala...
W ostatnim konkursie drużynowym sezonu Polacy nie stanęli na podium, ale niemal do końca walczyli o czołową trójkę. Stoch pozytywnie ocenił występ swój, jak i całego zespołu:

- Poziom tych zawodów był naprawdę niesamowity. Loty powyżej 240 czy 230 metrów to był standard - a to już naprawdę bardzo daleko. Jako drużyna spisaliśmy się naprawdę dobrze. Jestem z siebie zadowolony, kontynuuję dobrą passę, czyli wszystkie loty powyżej 220 metrów - co mnie bardzo cieszy. Chciałem, żeby mi tę muzyczkę zagrali, zabrakło pół metra, ale może jutro się uda - przyznał Stoch.

Później polski skoczek przeszedł do najważniejszego tematu ostatnich dni. I nie szczędził bardzo mocnych słów, co sprawia, że ten wywiad jest chyba jednym z najważniejszych w jego karierze i jednym z najbardziej istotnych w historii polskich skoków narciarskich:

- Trener został poinformowany, że nie zostanie z nim przedłużona umowa - to, moim zdaniem, nie jest dobrym posunięciem. Sezon mieliśmy bardzo trudny, popełniono mnóstwo błędów, które kosztowały nas sporo wysiłku. Działo się mnóstwo rzeczy, na które sam nie miałem wpływu, a które oddziaływały na to, jak skakałem. Błędy popełniali wszyscy; zaczęły się od samej góry - od prezesa, przez sekretarza generalnego, dyrektora sportowego, przez calutki sztab szkoleniowy i skończywszy na zawodnikach. Sam miałem wiele szans, których nie wykorzystałem. Poskładało się wiele rzeczy, które miały wpływ na to, jak kończymy sezon.

Stoch jednocześnie podkreślał, jakim znakomitym fachowcem jest trener Doležal, i jak bardzo mu ufa:

- Problem jest taki, że nie dano nam szansy tego wszystkiego naprawić. Dalej uważam, że trener jest naszą rodziną, i będę o niego walczył. Uważam go za świetnego fachowca, uważam, że przy nim się rozwijam, że mam potencjał, który mogę wykorzystać. W tym sezonie nie było mi to dane, ale gdyby trener dostał taką szansę, gdyby nie został popełniony kolejny błąd - w komunikacji pomiędzy zarządem a trenerem sztabem szkoleniowym... - urwał. - Nie wiem, jak na takim poziomie może dochodzić do tak kuriozalnych sytuacji - to fatalny w skutkach błąd w komunikacji, który jeszcze można naprawić, a który doprowadził do totalnego nieporozumienia, gdzie przyjęto, że trenerowi nic się nie chce, a to nieprawda - po prostu nie dostał szansy, by powiedzieć, jakie błędy zostały popełnione i jak je można naprawić.

Lider naszej reprezentacji nawiązał do podobnych sytuacji z przeszłości, gdy w niejasnych okolicznościach żegnano się z trenerami Stefanem Horngacherem czy Hannu Lepistö. Narzekał też, że decyzja nie była konsultowana z zawodnikami:

- Historia lubi się powtarzać. W kluczowej kwestii, jaką jest współpraca pomiędzy zawodnikiem i głównym trenerem, relacji wypracowanej przez lata, wspólnie tworzonego systemu, znów zostaliśmy totalnie pominięci - nie zapytano nas o zdanie. Takie rozmowy miały być po Planicy, ale nie powiedziano nam, że już przed Planicą zostaną podjęte konkretne decyzje i te rozmowy nie będą miały sensu. To bardzo mnie boli, bo jako zawodnik uważam, że mam w tej kwestii dużo do powiedzenia - bo to, z kim chcę pracować i w jaki sposób chcę pracować, ma wpływ na to, jak później funkcjonujemy. Zdaję sobie sprawę, że nie podejmuję żadnych decyzji, że jestem małym trybem w tej machinie, ale wykonuję tę końcową pracę. Jeżeli zarząd PZN chce spróbować swoich sił, to dam narty, proszę bardzo; skocznia jest idealnie przygotowana, można spróbować. Uważam, że trener Michal Doležal jest świetnym fachowcem i gdybyśmy mogli jeszcze mieć szansę, poukładać pewne rzeczy... bo to nie tak, że wszystko się rozwaliło - bo rozwaliłoby się właśnie, gdyby wszystkich pozwalniano, najlepiej też zawodników - bo i nam dano do zrozumienia, że na skoki idą zbyt duże pieniądze. Po co to wszystko? Żebyśmy mogli wygrywać. Możemy wrócić do systemu, o którym prezes Tajner zawsze wspomina, że jeździli jednym samochodem osobowym z Adamem i jakoś dawali radę. Owszem, ale tylko jeden zawodnik dawał radę - a gdzie była reszta? Dzisiaj mamy wspaniałą drużynę, która zawsze może rywalizować - a po jednym, nazwijmy to, słabszym sezonie, w którym działo się tyle różnych rzeczy, w którym tak staraliśmy się wychodzić obronną ręką, to i tak wyszło nieźle. Natomiast jeśli chodzi o koszty, to jest to adekwatne, bo jesteśmy ekipą, która generuje duży przychód. A dano nam do zrozumienia, że sponsorzy mogą się wycofać, jeśli nie zajdą zmiany. Ok, jeśli nie chcecie wydawać pieniędzy na starych zawodników, których najlepiej byłoby się pozbyć, którzy mają coś do powiedzenia, to mogę sam sobie finansować szkolenie, tylko dajcie mi takiego trenera, z którym chcę współpracować.

Stoch zaznaczył, że pewne pomysły na naprawę błędów są, a fundamentalne zmiany nie są konieczne:

- Był tu przedstawiciel zarządu PZN, z którym odbyliśmy rozmowę na nasze - zawodników - życzenie, już gdy dowiedzieliśmy się o decyzjach. Wtedy dano nam do zrozumienia, że zmiany muszą przyjść, bo trzeba coś odświeżyć. Uważam, że nie tędy droga, bo system działa, tylko trzeba go trochę poukładać. Jeżeli się popełnia błędy, to na błędach się uczymy - można je poprawić. To nie jest tak, że system jest do dupy i trzeba go totalnie zmienić, tylko trzeba zmienić pewne detale, które zaczną robić różnicę. A jeżeli wszystko działa - a uważam, że tak jest - i jeżeli trenerzy to zauważyli, co nie działa, i zostały wprowadzone pewne zmiany, po których nie ma super wyników, ale od drugiej połowy sezonu coś ruszyło i można to zauważyć, zostały wykonane pewne kroki do przodu, to gdybyśmy mieli więcej czasu, spokoju i siły, to może by się to inaczej skończyło. I tak kończy się dobrze, bo walczyliśmy o podium, każdy z nas może cieszyć się lotami i przede wszytkim wierzymy w to, co lubimy.

W obecnej sytuacji skoczkowie nie rozpoczną przygotowań do kolejnego sezonu już kilka dni po zakończeniu obecnego...

- Powiedziano nam: w końcu dostaniecie trochę urlopu, ciężko pracowaliście, to teraz trochę odpoczniecie, dobrze wam to zrobi. Przepraszam, że mówię takie rzeczy w mediach, ale skoro nikt z nami nie rozmawia, to gdzie mam to powiedzieć? Nie wiemy, na czym stoimy. Nie wiem, co będę dalej robił. Jak ja mam sobie poukładać przyszłość, coś zaplanować? Trzeba wiedzieć, kiedy mamy coś zacząć robić, z kim, na jakich zasadach...

Na koniec powtórzył:

- Uważam, że powinno się z nami skontultować decyzję. Żałuję, że nie skonsultowano z nami decyzji o nieprzedłużaniu współpracy z obecnym trenerem - uważam, że on zasługuje na to, by dać mu jeszcze jedną szansę. Jeżeli nic miałoby się nie ruszyć, to sam odejdę po przyszłym sezonie. Gdyby związek podpisał umowę z tym trenerem i gdyby przyszły sezon był kiepski, to uznałbym, że popełniłem błąd i poniósłbym tego konsekwencje - zakończył legendarny skoczek.