W moim osobistym podsumowaniu sezonu doszedłem wreszcie do pierwszej trójki Pucharu Świata. Otwiera ją Norweg – Bjoern Einar Romoeren, który zadebiutował w Pucharze w sezonie 2000/01 i od razu wskoczył do ekipy na Mistrzostwa Świata w Lahti, ale dopiero kiedy trenerem Norwegów został Mika Kojonkoski (skąd my to znamy) zaczął zdobywać punkty i to dość regularnie. W sezonie 2002/03 zebrał ich na tyle dużo, że zmieścił się w pierwszej piętnastce Pucharu Świata, poza tym wygrał jeden konkurs. Miniony cykl to jednak niesłychana eksplozja formy. Nikt nie przypuszczał, że Bjoern zmieści się w trójce najlepszych skoczków świata. A jednak udało mu się to, dzięki niesłychanemu finiszowi.

3. Bjoern Einar Romoeren (Norwegia) – 825 punktów


W pierwszym konkursie w Kuusamo zaprezentował się z dobrej strony. Po pierwszej serii był nawet czwarty, ale w drugiej spadł o trzy pozycje. W następnym konkursie, wśród wiatru wiejącego na wszystkie strony zajął miejsce dopiero czterdzieste siódme. W Trondheim nie było za to żadnych rewelacji. Niezłe, jedenaste miejsce, nie powaliło nikogo na kolana. W Pucharze Świata po pierwszej odsłonie zajmował dziesiątą pozycję. Do Turnieju Czterech Skoczni zdążył ją poprawić o jedną lokatę, bowiem w Titisee-Neustadt był piąty, a w Engelbergu szósty. Wciąż jednak nikt nie spodziewał się, że Bjoern swoją pozycję poprawi aż tak znacząco.

Zwłaszcza, że w Turnieju Norweg wcale nie zachwycał. W Oberstdorfie pokonał w parze przeciętnego Mesika, ale po pierwszej serii był raptem dwudziesty piąty. W drugiej dobry skok (128 metrów) dał mu awans na siedemnastą lokatę. W Garmisch-Partenkirchen było jeszcze gorzej. Bjoern uplasował się tam na dziewiętnastym miejscu (choć po rundzie KO – przeciwnikiem był Stensrud – zajmował miejsce trzynaste). Niewiele lepiej zaprezentował się w Innsbrucku. Znowu trafił na niezbyt wymagającego przeciwnika (Stefan Kaiser) i po raz kolejny zakończył zawody w drugiej dziesiątce – konkretnie na miejscu czternastym. Turniej zakończył lokatą piętnastą w Bischofshofen, która dała mu w ostatecznym rozrachunku, trzynaste miejsce, lepsze niż by to wynikało z rezultatów. W Pucharze spadł na czternaste miejsce.

Następna część sezonu przyniosła znaczącą poprawę. W pierwszym konkursie w Libercu Romoeren wypadł co prawda beznadziejnie – trzydziesta ósma pozycja. Za to w drugim zaprezentował się ze swej najlepszej strony – przegrał tylko z bezkonkurencyjnym tego dnia Janne Ahonenem. W Zakopanem znowu zajął miejsce na podium. Tym razem na jego najniższym szczeblu. W drugim dniu skakał nieco gorzej co dało mu szesnaste miejsce. Poprawił swoje notowania w Pucharze Świata – awansował do pierwszej dziesiątki.

Hakuba to kolejny bardzo dobry występ Norwega. Po pierwszej serii skokiem na 117 metrów zajmował drugie miejsce. W drugiej serii skoczył nawet lepiej (128 metrów) ale spadł o jedną lokatę. W dalszych konkursach japońskich Romoeren zanotował lekki spadek formy zajmując niezłe – trzynaste i słabiutkie – trzydzieste pierwsze miejsce. Dzięki niezłemu występowi w Hakubie Bjoern awansował na miejsce dziewiąte w Pucharze.

Do Mistrzostw Świata w Lotach oryginalny skoczek skakał już bez rewelacji. Zajmując dwudziestą pierwszą pozycję w Oberstdorfie i siedemnastą w Willingen, gdzie wraz z kolegami odniósł drużynowe zwycięstwo.

Mistrzostwa Świata w Lotach Romoeren zaczął słabo – od piętnastego miejsca w pierwszej serii. Podobno walczył wtedy z dość sporym pechem i skok oddał prawie "na oślep". Później jednak piął się systematycznie w górę kończąc zawody na miejscu szóstym (w czwartej serii osiągnął najlepszy rezultat – 218,5 metra). W drużynie wraz z kolegami zdobył zasłużony, złoty medal. W konkursie tym Bjoern osiągnął w drugiej serii 227 metrów co było najlepszym rezultatem na całych Mistrzostwach.

Jeszcze w Salt Lake City nic nie zapowiadało trzeciego miejsca w Pucharze Świata. Tam Romoeren był tylko trzynasty i na cztery konkursy przed końcem zajmował dziesiąte miejsce w klasyfikacji łącznej.

Turniej Skandynawski rozpoczął się od kolejnego zwycięstwa Norwegów w konkursie drużynowym 6 marca w Lahti. Dzień później po pierwszej serii konkursu indywidualnego Bjoern był czwarty osiągając 125,5 metra. W drugiej serii skoczył tylko pół metra dalej, ale wyprzedził wszystkich rywali. W Pucharze awansował na pozycję siódmą. W Kuopio ponownie okazał się najlepszy wygrywając obie serie skokami 127,5 i 126,5 metra. W klasyfikacji przesunął się na piąte miejsce i stało się jasne, że na tym jego szaleńczy marsz w górę się nie skończy. W Lillehammer musiał uznać wyższość Ljoekelsoeya, ale przesunął się o kolejne miejsce w Pucharze. Przed ostatnim konkursem miał tylko 17 punktów straty do Pettersena. Dzięki trzeciej lokacie w Oslo udało mu się nadrobić te punkty z nawiązką.

Niewątpliwie Romoeren zasłużył na trzecie miejsce w klasyfikacji. Wygrał w końcu dwa konkursy, kilka razy był na podium. Czy uda mu się kiedyś poprawić, albo choć powtórzyć ten rezultat? Myślę, że będzie to bardzo trudne, ale w światowej czołówce Norweg powinien się utrzymać. Chyba, że znowu zaskoczy nas tak jak w minionym sezonie podczas Turnieju Skandynawskiego. Czy tak się stanie przekonamy się już wkrótce.