Daniel Huber już kilka razy stawał na podium zawodów Pucharu Świata, ale nigdy na najwyższym stopniu - do dziś. Czy mogło być lepsze miejsce i okoliczności na pierwszą wygraną w karierze?
Dotychczas Huber trzykrotnie stawał na podium zawodów Pucharu Świata - w sezonie 2018/2019 był trzeci w Engelbergu, rok temu zajął trzecie miejsce w Wiśle i drugie w Niżnym Tagile. Dziś wreszcie wygrał, i to w Austrii, w finale Turnieju Czterech Skoczni.

- Mam w sobie wiele emocji. Ciężko mi opisać, co teraz czuję. Pierwsza wygrana w PŚ na własnej ziemi to coś niesamowitego - mówił po konkursie. - Biorąc pod uwagę historię, jaką pisali Austriacy w TCS kilka lat temu, powrót do zwycięstw jest czymś jeszcze wspanialszym - cieszył się Huber.

W tym sezonie Huber prezentował jednak dość nierówną formę - w czołowej dziesiątce plasował się tylko dwa razy, a do podium brakowało - choć pojedyncze bardzo dobre skoki były.

- Ostatnie kilka tygodni nie było dla mnie łatwych, nawet mimo że wiedziałem, iż mogę być wśród najlepszych. Za tym sukcesem stoi wiele lat ciężkiej pracy; bywało, że wątpiłem w swoje możliwości.

W czwartek na skoczni im. Paula Ausserleitnera wątpliwości nie było:

- Jeśli chcesz wygrać, musisz oddawać świetne skoki. To, co mi dziś pomogło, to duża pewność siebie. Od początku czułem się świetnie i wierzyłem w siebie; w to, nad czym pracowaliśmy. Stawałem się coraz bardziej pewny swojej wartości; nie mogłem oczekiwać takiego wyniku, ale jakoś wiedziałem, że mnie na to stać - zakończył.