Już od kilku miesięcy na łamach naszego serwisu pojawiają się informacje o kłopotach, w jakich znalazła się reprezentacja Szwecji. W kwietniu okazało się, iż dotychczasowy trener Vasja Bajc nie będzie już dłużej trenował zawodników z tego pięknego skandynawskiego kraju. Jako główny powód podano brak środków finansowych na przedłużenie umowy ze słoweńskim szkoleniowcem. Przez dłuższy czas drużyna w ogóle nie miała trenera. Nic dziwnego - mało kto jest skłonny podjąć się takiego wyzwania, jakim jest wyciągnięcie z dołka szwedzkich skoków narciarskich, nie dostając jednocześnie adekwatnego do tego zadania wynagrodzenia.
Brak szkoleniowca stał się przyczyną wyjazdu w lipcu najlepszego obecnie szwedzkiego skoczka - Johana Eriksona - do Stanów Zjednoczonych. Przez pewien czas miał on trenować z kadrą USA.

Pod koniec sierpnia podana została informacja, iż prawdopodobnie nowym trenerem Szwedów będzie Norweg Tom Erik Bjerkeengen. Jednak, jak się ostatnimi czasy okazało, nie zajmował długo tego stanowiska. Posadę tą ostatecznie (chociaż to się okaże...) zajął Fin Kari Ylianttila.

Fiński szkoleniowiec należy do światowej czołówki trenerów. Przez 12 lat prowadził reprezentację Finlandii. Pod jego "rządami" swoje sukcesy odnosił między innymi Matti Nykänen - legenda światowych skoków. W roku 1994 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i tam zaczął trenować kadrę A amerykańskich skoczków narciarskich. Po kilku latach nie przynoszącej większych efektów pracy, w końcu natrafił na dwóch zawodników, którzy sprawili, iż Amerykanie zaczęli liczyć się w świecie skoków. Byli nimi Alan Alborn i Clint Jones. Niedawno Ylianttila pożegnał się z posadą trenera kadry A USA i, jak się teraz dowiadujemy, przyjął ofertę złożoną mu przez Szwedzki Związek Narciarski. Jakie będą tego efekty? Dowiemy się już podczas zbliżającego się wielkimi krokami sezonu zimowego 2004/2005.

O powodach odejścia Bjerkeengena i dalszych perypetiach szwedzkiej kadry skoczków będziemy informować na łamach naszego serwisu.