Dzisiejszy konkurs - bez cienia wątpliwości - dla Polaków nie był szczególnie udany. Pewne powody do radości ma jednak Kamil Stoch, który zakończył zawody na piątym miejscu - po sporym awansie...
Po wczorajszym zwycięstwie w kwalifikacjach liczyliśmy dziś na dobry występ Kamila Stocha, jednak na półmetku wydawało się, że nic z tego nie będzie - skok na odległość 117,5 metra dał mu zaledwie dwudziestą lokatę. W finale Polak jednak spisał się dużo lepiej - 125 metrów w bardzo dobrym stylu pozwoliło mu przesunąć się na piąte miejsce, był też trzecim rezultatem drugiej rundy...

- Tutaj nie ma co przywiązywać uwagi do odległości i miejsc. Dla nas na początku najważniejsze jest złapanie dobrego rytmu, czucia. Jeśli o mnie chodzi, to - póki co - wszystko jest bardzo dobrze. Jestem na bardzo dobrej drodze, skoki są solidne, na bardzo dobrym poziomie - mówił Stoch po konkursie.

Nie jest niespodzianką, że pierwsza próba konkursowa nie należała do najlepszych...

- Nie ustrzegłem się błędów, pierwszy skok nie był czysty - pech chciał, że akurat ten jeden nie był dobry. Tak bywa, pomimo doświadczenia i wieku wkradło się trochę nerwów, popełniam błędy. Wiem, co zrobiłem źle - i na drugą serię mogłem iść i skoczyć normalnie. Popełniłem błąd w pozycji dojazdowej, nie upilnowałem jej tak, jak trzeba. To minimalne różnice, a efekt jest taki, że skaczę dziesięć metrów bliżej. Gdybym taki błąd popełnił na skoczni bezwietrznej, to on by tak dużo nie kosztował. Natomiast tutaj, gdy wiatr odgrywa taką rolę, kosztowało to wiele.

Daleka lokata po pierwszej serii i świetny skok w drugiej to prosty przepis na... powtórkę z Seefeld. Na to jednak Stoch nie liczył:

- Cieszę się z piątego miejsca, ale też wiedziałem, że na podium nie ma szans - za silna stawka była na czele, a straty były za duże - przyznał Polak, który jednak zaliczył duży awans: - Do pewnego momentu nie byłem zaskoczony, bo wiedziałem, że w drugiej serii poszło mi dużo lepiej. To było dziwne, wszyscy przeskakiwali zieloną linię, a ja dalej byłem na pierwszym miejscu. Gdy skakał dwunasty czy trzynasty zawodnik z kolei, to byłem pewny, że sobie pójdę. Ale nie powiem, miło się siedziało i w pełni akceptuję to, co się wydarzyło - stwierdził zadowolony.