Od ostatniego sezonu kombinezony skoczków są ciaśniejsze niż do tej pory. Po konkursach w Innsbrucku Sigurd Pettersen narzeka na własne. Norweg musiał latem nieco przybrać na wadze ze względu na nowe przepisy dotyczące wagi skoczków. Starał się to osiągnąć przede wszystkim poprzez ćwiczenia siłowe. Teraz kombinezon okazuje się nieco nazbyt ciasny. W sobotnim treningu Pettersen wypróbował trzy kombinezony i ostatecznie skakał w niedzielę w tym, który okazał się odrobinę luźniejszy i dawał większą swobodę ruchu. Wieczorem skoczek myślał nawet o tym, by samodzielnie dokonać poprawek krawieckich, ale zrezygnował z tego. Stroje ma zabrać do Trondheim asystent trenera Geir Ole Berdahl, tam zostaną one trochę poszerzone.
Problemy Pettersena są jednak dopiero wstępem do planów całej ekipy. Jak się zdaje, tym razem ekipa norweska eksperymentuje z kombiezonami. Berdahl jest przekonany, że będzie to miało pozytywny wpływ na skoki podopiecznych: "Dobieranie sprzętu zawsze jest ciekawe. Poza tym tutaj cały czas dokonuje się rozwój i to są te drozbiagi, które mogą okazać się bardzo ważne".

Poszukiwania Norwegów mogą odlegle kojarzyć się z "hiphopowymi" kombinezonami Austriaków sprzed dwóch lat, które były wykorzystaniem niedoskonałości ówczesnego regulaminu. Jednak firma Meininger, główny producent kombinezonów do skoków narciarskich, wprowadza w tym roku pewne innowacje. Nieco ograniczono dostępną dla zamawiających paletę barw, za to pojawiło się kilka wariantów wykończenia. Rękaw może kończyć się charakterystyczną pętelką na palec lub też prosto, jak zwyczajny rękaw bluzki, suwak na końcu rękawa jest teraz opcjonalny. Oprócz tego wprowadzono dwa sposoby przyszycia rękawa i dwa typy kroju tylnej części kombinezonu. Przy tak grubym materiale i wgłębionych szwach może to już mieć pewien wpływ na noszenie - oczywiście minimalny, ale chodzi tu właśnie o te "istotne drobiagi". Norwescy skoczkowie na razie dostali próbki od producenta, zamówienie złożą przy okazji zgrupowania w Courchevel.