Czwartkowy konkurs w Planicy nie był dla naszych skoczków szczególnie udany. Powody do radości jednak były - najwięcej znalazł ich Piotr Żyła, sklasyfikowany na dziesiątym miejscu.
Na półmetku dzisiejszej rywalizacji nie mieliśmy szczególnych powodów do radości - Dawid Kubacki i Kamil Stoch nie awansowali do drugiej serii, a najlepszy z Polaków, Piotr Żyła, zajmował dopiero piętnaste miejsce. W finale jednak wiślanin (a także Jakub Wolny i Andrzej Stękała) latali już dalej i poprawili swoje lokaty. Żyła ostatecznie zamknął czołową dziesiątkę.

- Trzeba się rozpędzać, bo gdy powygrywa się wszystko, to co później robić? A tak cały czas jest coś do roboty - opisał swoją filozofię wiślanin, który od wczoraj szukał sposobu na Letalnicę. - Muszę się przestawić, chyba w tym roku trochę więcej czasu mi trzeba. Dziś wziąłem nowe buty, więc oporu jeszcze miałem dużo więcej. Teraz można atakować. Najważniejsze, żeby rozpędzało na dole.

Polak w rozmowie z dziennikarzem Eurosportu oznajmił, że jego forma jest w porządku - zarówno jeśli chodzi o ciało, jak i o ducha:

- Czuję się dobrze. Tu nie trzeba wiele, nie trzeba cudów - wystarczy nie przeszkadzać. To są loty, jeśli coś nie idzie, to czuje się w psychice - wtedy fizycznie też człowiek jest zmęczony, ale ja się czuję dobrze - tak jakbym dziś nic nie robił.

Dla Żyły zabawa w Planicy dopiero się zaczyna:

- Weekend przed nami, fajnie skoczyłem, teraz wiem, o co chodzi. Przypomniałem sobie, że to loty i na dole trzeba lecieć szybko, a nie wolno. Jeszcze przed nami sporo skoków, jedziemy z koksem dalej.

Po Polaku, który dziś w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata awansował z siódmego miejsca na piąte, możemy więc spodziewać się jeszcze paru dalekich lotów w Planicy...