Ostatni konkurs mistrzostw w Oberstdorfie potwierdził, że Polacy należą do najlepszych drużyn na świecie. Emocjonalny rollercoaster zakończył się brązowym medalem naszego zespołu...
Na mistrzostwach w Oberstdorfie Polacy przeżywali lepsze i gorsze momenty. Po wczorajszym konkursie, a nawet dzisiejszej serii próbnej, pojawiły się obawy o to, czy Polacy w ogóle powalczą o podium. Powalczyli, i to z sukcesem. Niemal przez cały konkurs plasowali się na pozycji medalowej, a przed ostatnim skokiem nawet prowadzili...

Najlepszym wśród naszych reprezentantów (oraz - patrząc na nieoficjalną klasyfikację indywidualną - wśród wszystkich) był Piotr Żyła, kóry dwukrotnie lądował na 139. metrze. A jeszcze w serii próbnej wypadł najsłabiej z Polaków...

- W próbnej skoczyłem 115 metrów. Myślę sobie: ooo nie, Oberstdorf jest mój! Wczoraj był wypadek przy pracy - dziś idę "full ogień". I koledzy też poszli! - cieszył się wiślanin. - Dodo jest debeściak i jego mafia też jest debeściak! Aaaaaa!

Żyła z Oberstdorfu wróci z dwoma medalami - złotym i brązowym. Niewiele brakowało, a byłby też trzeci krążek.

- Bardzo mi się podobało na tych mistrzostwach. Byłem w życiowej formie, ale stać mnie, żeby była jeszcze lepsza. Wykorzystałem całe swoje doświadczenie - co robić, jak podejść do zawodów. To, że "łajdaczyłem" na treningach, to też jeden z elementów mojej głupiej głowy. Gdy przychodził konkurs, to wiedziałem, że jest ogień, nie mogło być inaczej. We wszystkich konkursach dałem z siebie, ile mogłem. Wczoraj byłem czwarty, ale dziś sobie udowodniłem, że byłem tu najlepszy.

Na nieco więcej liczył z pewnością Dawid Kubacki, ale i on nie narzeka:

- Medal to medal, to super. W drugiej serii trochę nie "sfarciło" - skok był fajny, ale na dole nie było wsparcia. Mimo wszystko cieszę się, że mamy brązowy medal - to miły akcent na zakończenie mistrzostw. Po to tu się przyjeżdża, żeby do domu wrócić z medalem. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Dzisiaj zostawiliśmy serce na skoczni.

Dużo lepiej niż w konkursach indywidualnych skakał Kamil Stoch:

- Chyba w końcu zrobiłem to, co było trzeba. Coś zaskoczyło i mogłem cieszyć się w powietrzu i celebrować każdą sekundę w locie - stwierdził Polak, który podkreślał szczególne znaczenie dzisiejszego medalu: - Po takich dwóch tygodniach, gdzie każdy z nas walczył, zmagał się z trudnościami, z niedosytem. Dziś to wszystko się skumulowało i każdy robił to, co do niego należało - z sercem, zaangażowaniem. Super, ten medal jest czystą nagrodą.

Wreszcie Andrzej Stękała - od pierwszego podium w Zakopanem kilka tygodni temu jego forma szła w dół. Zawodnik z Dzianisza nie zawiódł w najważniejszym momencie:

- Cieszę się, że oddałem dwa dobre skoki; no, może pierwszy był trochę gorszy. Ile mogłem, tyle dałem z siebie. W drugiej serii było trochę stresu, ale Pieter tak się drze, że na górze go słychać. Przyszło mi do głowy, że ja też będę się drzeć, dobrze skoczyłem i darliśmy się razem.

Tak głośno nie cieszył się szkoleniowiec Polaków:

- Świetny konkurs, myślę, że oglądając to w telewizji też do ostatniego skoku było dramatycznie. Jest medal, jest dobrze. Muszę podziękować i pogratulować wszystkim ze sztabu, a także kibicom. Wszyscy pomogli tej drużynie i zrobili swoje. Bez któregoś z tych ośmiu skoków nie udałoby się tego osiągnąć - powiedział Michal Doležal.

Czeski trener naszych zawodników odkrył też nieco kulisy wydarzeń ostatniej doby:

- Po takim konkursie, jak wczoraj, w drużynie nie było wesoło. Ale wiemy, jak jesteśmy przygotowani. Mieliśmy dziś krótkie spotkanie - powiedzieliśmy sobie, że wiemy o co walczymy i na co nas stać - i tak się stało. Wiedzieli, że walczy jeden za drugiego; powiedziałem im, że walczymy dla Polski - zakończył.