Prowadzący w Pucharze Świata Halvor Egner Granerud po raz pierwszy w tym sezonie mierzy się z takimi trudnościami, jakie spotkały go w Zakopanem. Norweg z każdym skokiem widzi coraz mniej szans na poprawę...
Choć Norwegowie stanęli na podium sobotniego konkursu w Zakopanem, to po 1/4 rywalizacji ciężko było uwierzyć, że taki scenariusz jest możliwy - zajmowali dopiero siódme miejsce, przegrywając nawet z Finlandią, która od dłuższego czasu nie należy do najmocniejszych ekip. Dalekie skoki Mariusa Lindvika, Daniela Andre Tande i Roberta Johanssona wyciągnęły jednak mistrzów świata w lotach na trzecie miejsce - mimo słabszych prób Halvora Egnera Graneruda.

- Druga seria była bardzo dobra dla nas jako drużyny - Daniel, Marius i Robert skakali naprawdę świetnie. Niestety ja mam bardzo duże problemy z prędkością na rozbiegu. Nie czuję się dobrze, gdy ciągnę innych w dół. To dla mnie dość ciężka sytuacja - przyznał lider Pucharu Świata, który w finale jednak nie spisał się tak źle - uzyskał 131,5 metra.

Od pierwszych skoków treningowych na Wielkiej Krokwi dało się zauważyć, że Granerud ma na tej skoczni duże problemy. Ich źródła należy szukać właśnie na rozbiegu - prędkości najazdowe Norwega są wręcz fatalne.

- Nie wiem, co się dzieje. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś miał tak niską prędkość - 1 km/h gorszą niż drugą najsłabszą. Nie wiem, na czym polega problem - to znaczy chyba wiem, ale nie wiem, jak to naprawić. To beznadziejna sprawa. Technicznie oddaję całkiem dobre skoki, ale jestem bez szans, bo startuję jakieś sześć belek niżej niż inni - powiedział, używając jasnego porównania.

Norweg obawia się, że w niedzielę nie uda mu się wyeliminować błędów:

- Gdybym miał pomysł na poprawienie tej sytuacji, pewnie już bym to zrobił. Jutro czeka mnie ciężki dzień... - zakończył pesymistycznie.