Niektórzy skoczkowie pojawiają i znikają w stawce najlepszych jak meteory. Inni zaś wiele lat skaczą i cieszą swymi występami oko kibiców. Do tej drugiej grupy należy niewątpliwie Noriaki Kasai – trzeci zawodnik Pucharu Świata sprzed pięciu i jedenastu lat – będący wciąż w wielkiej, światowej formie. Dwa lata temu wydawało się, iż elegancki Japończyk już powoli zbliża się do końca swej kariery, jednak już rok później wrócił do najlepszej piętnastki, a teraz do najlepszej dziesiątki pucharowej stawki.

8. Noriaki Kasai (Japonia) – 631 punktów


Początek sezonu w Kuusamo zapowiadał, iż Kasai będzie się liczył. Po pierwszej serii zajmował ósmą lokatę, spadł co prawda cztery miejsca w dół, ale pamiętajmy iż wtedy w drugiej próbie wielu zawodników zepsuło swoje skoki. W niesławnym konkursie drugim osiągnął osiemnastą lokatę – tuż przed naszym Marcinem Bachledą. W Trondheim, podobnie jak w pierwszej odsłonie sezonu, wysokie miejsce po pierwszej serii – siódma pozycja po skoku na odległość 125 metrów – została zniweczona skokiem na odległość 107 metrów w drugiej. I tak Japończyk musiał zadowolić się dwudziestą pierwszą lokatą. Te trzy konkursy zapewniły mu jak na razie osiemnastą pozycję w Pucharze.

W Titisee-Neustadt rozegrano tylko jedną serię. W świetle dotychczasowych startów Kasai było to bardzo korzystne – gdyż w niej uplasował się na szóstym miejscu. W normalnym już konkursie w Engelbergu był dziesiąty – tym razem znacznie lepszy skok oddał w drugiej serii. Zaprocentowało to awansem na dwunastą lokatę w Pucharze.

Turniej Czterech Skoczni był dla Noriakiego całkiem udany. Zwłaszcza konkurs w Oberstdorfie. Po serii KO zajmowął jedenastą lokatę, eliminując słabego Jonesa skokiem na 124,5 metra. W drugiej dołożył jeszcze siedem metrów i zmieścił się dzięki temu w najlepszej piątce zawodów. W Garmisch-Partenkirchen uplasował się jedno miejsce niżej (z kronikarskiego obowiązku dodam, iż jego „ofiarą” był tym razem starszy Hautamaeki). Szóste miejsce zajął też w Innsbrucku, choć po pierwszej serii był dziewiąty (warto dodać, iż tym razem jego przeciwnik – Peterka – awansował do drugiej serii). Stosunkowo najgorzej wypadł on w Bischofshofen – jedenasta lokata. Cały Turniej zakończył na dobrym, ósmym miejscu.

Po Turnieju Czterech Skoczni Japończyk był już ósmy w Pucharze, ale nie wystartował ani w Libercu, ani – niestety – w Zakopanem, spadł więc w klasyfikacji na trzynastą pozycję.

U siebie natomiast rozpoczął falstartem. Bo za taki należy uznać beznadziejny start w Hakubie – czterdzieste dziewiąte miejsce i tylko 78 metrów! Na szczęście na Okurayamie uniknął takich wpadek. Już pierwszy konkurs znamionował powrót do formy – ósma lokata, a druga z Japończyków za Higashim. W drugim zaś po pierwszej serii był trzeci, po skoku 125,5 metrów. W drugim skoczył 127, 5 i awansował o jeszcze jedno miejsce. To mogło się podobać jego wielbicielom. W Pucharze awansował o jedno miejsce.

Loty w Oberstdorfie to dalszy ciąg dobrych występów doświadczonego Japończyka. Skoki na 210,5 oraz 197 metrów znowu pozwoliły mu stanąć na podium (tym razem na najniższym jego stopniu). Nieco gorzej było w Willingen, gdzie triumfował rok wcześniej – piętnasta lokata po skokach bez historii. W konkursie drużynowym skakał najlepiej ze wszystkich Japończyków – dało to im ostatecznie czwarte miejsce. Na Mistrzostwa Świata jechał jako skoczek numer 10 światowego rankingu.

Na samych Mistrzostwach, niestety, nie pokazał niczego wielkiego. W konkursie indywidualnym był dwudziesty czwarty – tylko w trzecim skoku osiągnął 200 metrów, za to zupełnie nie wyszedł mu czwarty skok (88 metrów!). W drużynowym skakał już znacznie lepiej (203 i 213 metrów), ale Japończycy ukończyli zawody na miejscu zaledwie piątym. Można więc mówić o rozczarowaniu.

Odbił to sobie Kasai w Salt Lakie City. Na tamtejszej skoczni o punkcie K 120, nasz dzisiejszy bohater skoczył na 120,5 i 122,5 metra. Te pozornie niezbyt imponujące skoki zapewniły mu jedyne w sezonie zwycięstwo. Japończyk pokazał, iż mimo wieku (32 lata) dalej potrafi odnosić sukcesy. Aż miło było patrzeć na wielką radość wspaniałego zawodnika. W Pucharze Świata awansował chwilowo na miejsce siódme.

W Turnieju Skandynawskim skakał nieźle, choć już bez rewelacji. W Lahti w drużynie Japonia zajęła trzecie miejsce, dzięki równym skokom wszystkich zawodników. Jednak indywidualnie Kasai skakał nieco gorzej. W konkursie indywidualnym był dziewiąty, niestety nawiązując do startów z początku sezonu, kiedy to pierwsze skoki miał znacznie lepsze. Potem już nie mieścił się w dziesiątkach. W Kuopio i Lillehammer znowu nie wytrzymał presji drugiej serii, zajmując odpowiednio jedenaste i szesnaste miejsca (w Lillehammer spadł aż z piątego miejsca). Szesnaste miejsce zajął też na zakończenie sezonu w Holmenkollen, ostatecznie kończąc Puchar na pozycji ósmej.

Czy to ostatni zryw Japończyka? Być może. Wszak lata uciekają, a wielu młodych zawodników szturmuje czołówkę. Nie przekreślałbym go jednak do końca. Ma jeszcze wielkie możliwości i nie ciąży już nad nim taka presja psychiczna – w końcu osiągnął już tak wiele. Życzę mu jeszcze wielu pozytywnych wzruszeń!


C.D.N