Wydawałoby się, że dla Kamila Stocha - przy jego wszystkich sukcesach - kolejna wygrana w Turnieju Czterech Skoczni to zwykły dzień w pracy. Polak jednak wciąż czuje emocje związane ze skakaniem i wygrywaniem.
Już od Oberstdorfu Kamil Stoch pokazywał, że wielki wybuch formy może przyjść niebawem - i przyszedł. Najpierw objawił się wygraną w Innsbrucku, a teraz fantastycznym zwycięstwem w Bischofshofen...

- Wszystko poszło dobrze. Oddawałem dzisiaj bardzo dobre skoki, czerpałem z nich radość. Było bardzo fajnie, cieszyłem się tym. Każdy skok dzisiaj był niesamowity, sprawiał mi mnóstwo frajdy; w powietrzu celebrowałem każdą sekundę. Powiem nieskromnie: jestem z siebie dumny - podsumował dzisiejszy konkurs, po czym przeszedł do oceny całej imprezy: - To był dla nas świetny Turniej. Od samego początku wszystko funkcjonowało. Każdy z nas dawał z siebie wszystko - tutaj ogromne podziękowania dla sztabu; to, co zrobili, jakie okazje stworzyli dla nas, zawodników, to coś niesamowitego. Cieszę się, że mogliśmy to wykorzystać i zrobić swoje - skakać najlepiej, jak potrafimy, i cieszyć się z sukcesu. Trenerzy od początku do końca wykonywali świetną pracę. To przyjemność być częścią tak wspaniałej drużyny.

Stoch bez wątpienia ma wielkie doświadczenie, wielokrotnie stawał przed szansą na wygraną i wielokrotnie ją wykorzystywał. Mimo wszystko nie podszedł do dzisiejszej rywalizacji ze spokojem...

- Swoje tutaj przeżyłem. To, że zrobiłem dobrą pracę, nie znaczy, że byłem totalnie wyluzowany. Byłem bardzo zestresowany, na treningu imitacyjnym nawet zapomniałem, jak robi się dojazd... - mówił ze śmiechem. - Stresowałem się od dwóch dni i szczerze powiem, że to nie był łatwy czas. Robiłem wszystko, żeby sobie z tym poradzić; mam na to swoje sposoby, ale dzisiaj chciałem tylko dobrze skakać - i jestem dumny, że tego dokonałem (... ) Po wylądowaniu czułem trochę ulgę, wielką radość i ekscytację.

Podczas 69. edycji TCS Stochowi przyszło też mierzyć się z nietypowymi sytuacjami. Jedną z nich było zagrożenie niedopuszczeniem Polaków do startu - na szczęście historia zakończyła się happy endem.

- Miło, że mogliśmy wziąć udział w tej imprezie i robić to, co kochamy najbardziej - uprawiać skoki narciarskie. Mi ta sytuacja uświadomiła, że chcę móc skakać - gdyby mi odebrano szansę rywalizacji, skakania na nartach, byłoby mi bardzo przykro. Kiedy już dostałem taką możliwość, starałem się celebrować każdy skok, żeby dawał mi uśmiech. Najlepsze uczucie było, gdy mogłem stanąć na rozbiegu i ruszyć w dół.

Inną sytuacją była afera związana z niefortunnymi wypowiedziami Halvora Egnera Graneruda:

- Nie zagłębiałem się w tę sytuację. Nie widziałem tych komentarzy, tylko o nich słyszałem, ktoś mi powiedział. Myślę, że wszyscy jesteśmy pod wielką presją i czasem reagujemy emocjonalnie. To było zachowanie w emocjach, nie obwiniałbym go. Jesteśmy jedną wielką rodziną skoków narciarskich, musimy sobie wybaczać. Wszyscy uczymy się na błędach i mam nadzieję, że Halvor się nauczył i będzie świetnym skoczkiem.

Poza tym rywalizacja w czasach pandemii też ma swoje wady:

- Z jednej strony smutno, że nie ma kibiców, szału radości, okrzyków; z drugiej strony możemy to dzielić na odległość - słyszę Was w swojej głowie. Cieszę się, że mam okazję robić to, co uwielbiam, dawać z siebie wszystko - w tym temacie nic się nie zmienia.

Historia pokazała, że gdy Stoch wchodził na najwyższe obroty, to długo utrzymywał świetną dyspozycję. Jak będzie tym razem?

- Nie myślę o tym, jak utrzymać ten poziom. Po prostu cieszę się tą chwilą, ale wiem, że jutro będzie nowy dzień, a później nowe możliwości, szanse i wyzwania. Muszę pozostać skupiony, trzymać się wyznaczonej drogi i oddawać swoje najlepsze skoki. Wszystko jest możliwe, to będzie nowe wyzwanie.