Choć Halvor Egner Granerud dziś nie odskakiwał rywalom tak, jak zdarzało mu się całkiem niedawno, to i tak mógł cieszyć się z wygranej w Engelbergu. Przy okazji spełnił jedno ze swoich marzeń...
Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata pokonał Kamila Stocha o 2,2 punktu, w finale powiększając przewagę z zaledwie pół punktu...

- Nie było łatwo wygrać, ale moja forma jest stabilna, cały mechanizm działa doskonale. Dziś były bardzo małe różnice i wiedziałem, że w drugiej serii muszę dać z siebie wszystko, by wygrać. Teraz jestem bardzo szczęśliwy, że wystarczyło! - cieszył się Norweg. - Myślę, że to był mój najlepszy występ tej zimy - zwłaszcza w pierwszej serii działo się wiele, trzeba było długo czekać, a mimo to oddałem dobry skok, szczególnie jak na takie złe warunki.

W Ruce i Niżnym Tagile Granerud wygrywał, ale musiał gonić, bowiem nigdy nie prowadził po pierwszym skoku. Dziś wreszcie bronił się przed atakami innych:

- W końcu miałem możliwość prowadzenia na półmetku konkursu. To coś, co bardzo chciałem zrobić, ale dotychczas zawsze ktoś w pierwszej serii był ode mnie lepszy. Fajnie było tego doświadczyć.

Granerud, jako lider Pucharu Świata, jest naturalnym kandydatem do wygranej w zbliżającym się Turnieju Czterech Skoczni. Norweg najwyraźniej obawia się swego rodzaju klątwy...

- Zgadzam się, że jestem faworytem Turnieju Czterech Skoczni - jednak nie wiem, czy w kontekście tej imprezy wygrywanie w Engelbergu jest dobrym ruchem. Staram się wygrywać każdy konkurs, zobaczymy - zakończył.