Medali dla Polaków w indywidualnym konkursie o mistrzostwo świata w lotach zabrakło - mimo dobrych skoków i wysokiej formy. Rywale byli jednak mocniejsi, dlatego nasi zawodnicy pozostają z niedosytem...
Trzech skoczków w czołowej dziesiątce - pod tym względem żadna inna drużyna startująca na mistrzostwach świata nie może równać się z Polakami. Mimo wszystko była to jednak końcówka dziesiątki, a do medali zabrakło sporo. Najlepszy z naszych reprezentantów - Piotr Żyła - zakończył indywidualny konkurs na siódmym miejscu.

- Liczyłem na więcej, ale zabrakło mi skoków z lepszego repertuaru. W porządku, to moje najlepsze mistrzostwa świata w lotach. Strach pomyśleć, co będzie za dwa lata. Człowiek im starszy, tym lepszy - skomentował Żyła. - Skoki są na dobrym poziomie. Delikatny objaw formy już jest, ale wiadomo, że mam rezerwy - czuję, że można lepiej. Jestem zadowolony ze swojej pracy, samo podejście i wszystko było OK.

Oczko niżej sklasyfikowano Kamila Stocha, który w konkursie - biorąc pod uwagę wszystkie rundy - oddał najdalszy skok ze wszystkich prób Polaków (229 metrów w piątkowej II serii).

- Jakieś takie dziwne były dla mnie te dwa dni. Myślałem, że będzie trochę łatwiej, ale zmagałem się z wieloma rzeczami - zwłaszcza z pozycją najazdową, gdzie cały czas coś nie gra i później coś ucieka, zwłaszcza na progu - mówił nieco rozczarowany, ale zaraz dodał: - Uważam, że ósme miejsce i tak jest OK.

Czołową dziesiątkę zamknął Andrzej Stękała, dla którego to największy sukces w seniorskiej karierze:

- Bardzo się cieszę, bo pierwszy raz jestem na mistrzostwach świata i jeszcze znalazłem się w dziesiątce, to fajne - mówił Stękała, który w ostatnim czasie zrobił ogromny postęp: - Jestem bardzo usatysfakcjonowany, że ta praca nie idzie na marne, a krok po kroku dąży w dobrym kierunku. Wiadomo - chciałoby się wyższych lokat, ale to przyjdzie z czasem.

Piętnasty był z kolei Dawid Kubacki, który w Planicy zmaga się z bólem pleców. Dzisiejsza słabsza próba (lądowanie przed punktem K) wynikała jednak z czego innego:

- Mogę być zły jedynie na siebie. W ostatnim skoku chciałem zaryzykować, coś zmienić, bo poprzednie były w miarę, ale brakowało metrów. Przesadziłem z kierunkiem po wyjściu z progu - narty opadły, straciłem wysokość i ciężko było odlecieć. Trzeba to przemyśleć i jutro podejść z czystą głową.

O mieszanych uczuciach otwarcie mówi Michal Doležal:

- Jest niedosyt. Trzech w dziesiątce - jest dobrze, ale tu walczy się o medale, a w tej walce nas zabrakło. Skoki są OK, ale brakowało nam do medali - stwierdził bez euforii. - Rezerwy jeszcze są - na progu czy w locie - od razu za progiem tracimy trochę wysokości. Do jutra będziemy próbowali to wyeliminować. Zawodnicy potrafią to zrobić, jeśli na tym się skupią. Jutro na pewno będziemy walczyć przynajmniej o podium. - zakończył optymistycznie.