Jeszcze dwa tygodnie temu nic nie wskazywało, że skoczkowie z Norwegii tak szybko staną się tak mocni. A jednak dziś są najsilniejszą ekipą w Pucharze Świata i prowadzą w obu klasyfikacjach...
Spójrzmy na wyniki z Wisły: czwarte miejsce Norwegii w konkursie drużynowym oraz 4., 13., 16., 24., 36., 45. i 49. lokaty w konkursie indywidualnym. O ile już było widać wysoką formę Halvora Egnera Graneruda, to Robert Johansson z 45. i Marius Lindvik z 24. miejscem nie zapowiadali potencjału na rychłe podium.

A jednak - dziś na "pudle" w Niżnym Tagile stanęło trzech Norwegów, którzy tym samym wyprowadzili swoją drużynę na prowadzenie w Pucharze Narodów. Nie zmieniło się jedno - Granerud cały czas jest najmocniejszy.

- Czuję się znakomicie. Jestem w życiowej formie. Bardzo cieszę się z tego, jak obecnie skaczę - moja dyspozycja jest wysoka i stabilna - skomentował Granerud. - Wiedziałem, że mogę być najlepszy, ale nie byłem pewien, że wygram. Oddałem dwa bardzo dobre skoki, znów w trudnych warunkach. To była zacięta walka. Biorąc pod uwagę warunki, jakie tu panowały wczoraj i dzisiaj, to niesamowite, że w ogóle udało nam się tu rywalizować.

Po przylocie z Finlandii skoczkowie mieli jeszcze kilka wolnych od startów dni w Niżnym Tagile. Norwegowie poświęcili je na wypoczynek i pracę:

- Myślę, że dobrze wykorzystaliśmy trzy dni treningowe; ja sam skakałem tylko jednego dnia, podobnie Robert; Marius trenował na skoczni przez dwa dni. To dla drużyny ważne, żeby poćwiczyć w spokojnych warunkach. Uważam, że to nam pomogło.

Norwegowie dziś zajęli całe podium, co zdarzyło im się po raz trzeci w historii (wcześniej: Bremseth, Hansson i Saetre w Strbskim Plesie 1982 oraz Johansson, Stjernen i Tande w Vikersund 2018):

- Wspaniale, że dołączyli do mnie Robert i Marius - cieszył się Granerud. - Zajęcie wszystkich miejsc na podium to coś wspaniałego, to nie zdarza się zbyt często. Jestem bardzo dumny z naszej ekipy!

Dzisiejszy start był dla Norwega szczególny - po raz pierwszy brał udział w zawodach jako lider Pucharu Świata. Do zwycięstw jednak powoli się przyzwyczaja...

- Świetnie jest opuszczać Niżny Tagił z dwiema wygranymi. Myślałem, że żółty plastron będzie wiązał się z większą presją, ale nie czułem się inaczej.

Teraz przed skoczkami chwila przerwy od walki o pucharowe punkty - czeka ich za to rywalizacja o mistrzostwo świata w lotach narciarskich. Tutaj Granerud, który w 2016 roku w Vikersund ustanowił rekord życiowy na poziomie 240 metrów, ma pewne obawy...

- Przed mistrzostwami świata to nie wygląda dla mnie zbyt dobrze, gdy na mniejszej skoczni masz tuż za sobą "Latające Wąsy". Robert [Johansson] z pewnością zyskał wiele pewności siebie, mocny w Planicy będzie też Markus Eisenbichler. Pojadę tam, żeby czerpać wiele radości i zobaczymy, co to przyniesie - zapowiedział.