W sobotni wieczór w Niżnym Tagile zapewne najgłośniej było w obozie norweskim - wygrana, trzecie miejsce, rekord skoczni i prowadzenie w Pucharze Świata to zdecydowanie powody do świętowania...
W reprezentacji Norwegii bohaterów było dziś dwóch. Szczególne powody do radości miał Halvor Egner Granerud, który odniósł swoje drugie zwycięstwo w Pucharze Świata i jednocześnie założył plastron lidera:

- Jestem bardzo szczęśliwy. To, że założyłem plastron, to dla mnie spełnienie marzeń. Mam nadzieję, że utrzymam go na sobie dłużej niż tylko jutro - stwierdził.

Granerud prawdopodobnie nie zostałby liderem, gdyby nie problemy Markusa Eisenbichlera - Niemiec po wyjściu z progu otrzymał mocny podmuch i spadł na bulę...

- Przykro mi z powodu Markusa, ale myślę, że coś takiego od czasu do czasu zdarza się każdemu. W przeszłości również to przeżyłem - przypomniał Norweg. - Przyszedłem na skocznię, licząc po prostu na sprawiedliwe warunki - na podstawie wyników treningów wierzyłem, że jestem tu najlepszy. Jednak nawet w tych zmiennych i trudnych warunkach udało mi się trafić na sprzyjający wiatr.

Drugim bohaterem był Robert Johansson, który - zanim stanął na podium - poprawił rekord dużego obiektu w Niżnym Tagile.

- To dla mnie fantastyczny dzień - trzecie miejsce i rekord skoczni. Czegoś takiego nie osiąga się zbyt często - cieszył się "Wąsacz". - To był przede wszystkim dobry skok. Oczywiście, dostałem silny wiatr z przodu, więc mogłem zyskać na prędkości i zaliczyć fantastyczny lot. To mój najlepszy skok w tym sezonie - cieszę się, że moja forma z każdym dniem jest coraz lepsza - stwierdził trzykrotny medalista olimpijski z Pjongczangu.