Minioną zimę Maren Lundby zakończyła zdobyciem Pucharu Świata po raz trzeci w karierze. Tym razem Norweżka nie dominowała jednak tak, jak w dwóch poprzednich sezonach...
O ile Puchar Świata 2017/2018 i 2018/2019 Maren Lundby wygrała z przewagą ponad czterystu punktów nad drugą zawodniczką rankingu, to w sezonie 2019/2020 mocno naciskała na nią Chiara Hoelzl, która ostatecznie straciła tylko 65 punktów. W końcówce Austriaczka zanotowała jednak obniżkę formy, co - przy wysokiej dyspozycji Norweżki - oznaczało wygraną Lundby.

- Ten sezon był pełen wzlotów i upadków, a zakończył się nagle. Oczywiście bardzo się cieszę, że byłam w stanie zrealizować swój cel i ponownie wygrać Puchar Świata. Teraz potrzebuję czasu, aby to do mnie dotarło - wszystko działo się tak szybko. Myślę, że jestem bardzo szczęśliwa. W sumie to za dużo o tym nie myślałam - mówiła nieco oszołomiona Lundby tuż po odwołaniu zawodów w Trondheim.

To oszołomienie było oczywiście związane z przedwczesnym zakończeniem rywalizacji w Pucharze Świata - panie miały rozegrać jeszcze pięć konkursów:

- Odwołanie ostatnich zawodów to szczególna sytuacja - to nie tak miało być. Nie jesteśmy jednak jedynymi, których to dotknęło.

W skokach narciarskich więcej Kryształowych Kul na swoim koncie mają tylko Sara Takanashi, Matti Nykänen i Adam Małysz, którzy Puchar Świata zdobywali czterokrotnie. Z tym ostatnim Norweżkę łączy jeszcze jedno osiągnięcie:

- Zdobycie trzeciego z rzędu Pucharu Świata było dla mnie najważniejszym celem. Jak wiemy, wcześniej dokonał tego tylko Adam Małysz - to legenda, więc bardzo się cieszę, że do niego dołączyłam.

Oprócz Pucharu Świata Norweżka zapisała w swoim CV jeszcze inny sukces - drugą wygraną w klasyfikacji generalnej turnieju Raw Air:

- Dobrze się bawiłam podczas Raw Air, oddałam kilka dobrych skoków. Po zawodach w Ljubnie zdołałam poprawić swoje skoki - jestem zadowolona z postępów - oceniła Lundby, która już trzydziestokrotnie triumfowała w konkursach Pucharu Świata.