Jeszcze dwa miesiące temu Karl Geiger był skoczkiem z dwoma zwycięstwami w Pucharze Świata. Dziś może powiedzieć, że ma dwa razy więcej, i to wyłącznie w tym sezonie...
Na przestrzeni tej zimy Niemiec prezentuje wyjątkowo solidną formę - ani razu nie wypadł z czołowej dwunastki, a zaledwie siedem razy uplasował się poza czołową piątką. Dziś w Lahti odniósł swoje szóste zwycięstwo w karierze i czwarte w sezonie.

- To był dla mnie bardzo dobry dzień. Jestem absolutnie zadowolony z tego weekendu! Myślę, że to mój najlepszy weekend w karierze - stwierdził Niemiec, który w piątek zajął drugie miejsce, a wczoraj wraz z kolegami triumfował w konkursie drużynowym. - Mój drugi skok był świetny, idealnie trafiłem w próg, a w powietrzu miałem odpowiednią wysokość i prędkość. Gdy zobaczyłem, że przekraczam zieloną linię, powiedziałem sobie: tak!

27-latek z jednej strony cieszy się z triumfu w jubileuszowych zawodach Pucharu Świata, z drugiej - numer nie ma dla niego większego znaczenia:

- Wygrana w tysięcznym konkursie jest czymś szczególnym, ale zwycięstwa zawsze przynoszą radość - niezależnie od tego, czy to tysięczny, czy tysiąc pierwszy konkurs.

Do zakończenia tegorocznej rywalizacji w Pucharze Świata pozostało sześć konkursów - dwa drużynowe, cztery indywidualne. Do zgarnięcia jest jeszcze 400 punktów, przy czym Geiger traci do Stefana Krafta 118 oczek... Taką stratę trudno będzie odrobić, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę wielką formę Austriaka:

- W ogóle nie zwracam uwagi na klasyfikację generalną. Sam mogę tylko oddawać swoje skoki, a Stefan jest w świetnej dyspozycji. Wyprzedzenie go jest praktycznie niemożliwe, ale będę atakował i starał się skakać jak najlepiej. Zobaczymy, co to da.

Jest za to inna, jeszcze niezapisana, karta - wyczerpujący turniej Raw Air, który rozpocznie się już w piątek.

- Nie mogę doczekać się Raw Air. Czeka nas ciężki czas, ale jestem w dobrej formie. Zobaczymy. Mój cel na Raw Air? Skakać jak w ten weekend.