Kolejną postacią mojego osobistego cyklu jest Słoweniec Peter Zonta, który od kilku sezonów skacze na równym, wysokim poziomie. Jak dotąd jednak zawsze brakowało mu przebłysków wielkiej formy w stylu Primoza Peterki. Tak było do sezonu 2003/04. Miniony cykl, zmienił dotychczasowy stan rzeczy, a Zonta dzięki kilku świetnym rezultatom zmieścił się wśród dziesięciu najlepszych skoczków świata i nie jest to żadna niespodzianka – zasłużył bowiem na to całkowicie.

10. Peter Zonta (Słowenia) – 545 punktów


Już sam początek był niezły. W Kuusamo dwa skoki powyżej 120 metrów zagwarantowały mu wysokie, ósme miejsce. Dwa dni później w "patologicznym" konkursie w Kuusamo poszło mu również całkiem nieźle – był tam osiemnasty. Nieco gorzej wypadł w Trondheim – w dość ciężkich warunkach zajął miejsce dwudzieste czwarte. Po piewszym cyklu skandynawskim dzięki tym rezultatom zamykał pierwszą piętnastkę. W Titisee w jedynej serii Wielki Pero uplasował się na siedemnastej pozycji, ale fakt iż jest w wyśmienitej formie udowodnił już w Engelbergu. Co prawda był tam dopiero szesnasty, ale sama lokata nie mówiła wszystkiego. Po pierwszej serii dzięki skokowi na  123 metry zajmował szóste miejsce. W drugiej poszybował bardzo daleko, na 130 metr, ale nie ustał skoku. Niemniej było jasne, że w Turnieju 4 Skoczni Zonta będzie się liczyć. W Pucharze awansował na miejsce czternaste.

W Obersdorfie było porównywalnie najgorzej. W pierwszej serii Zonta osiągnął co prawda piąty rezultat (bez problemu pokonując swego wielkiego rodaka Peterkę), ale w drugiej nie wytrzymał presji i spadł na jedenastą lokatę. Nowy rok 2004 przyniósł jednak Peterowi wielką zwyżkę formy. W Garmisch-Partenkirchen po pokonaniu w pierwszej serii Dessuma skokiem na 119 metrów (szósta lokata), w drugiej nie zmarnował szansy i przesunął się jeszcze jedno miejsce w górę. A potem było jeszcze lepiej. W Innsbrucku w pierwszej serii lądował na 128 metrze (z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że za przeciwnika miał Jandę), co dawało mu ósmą lokatę. W drugiej, w gorszych warunkach poprawił się jeszcze o pół metra, ale było jasne, że przesunie się w górę. Pozostało pytanie ilu zawodników Pero wyprzedzi. Rzeczywistość okazała się dla sympatycznego Słoweńca piękna – zawodnik, który dotąd ani razu nie stanął na podium wygrał na Bergisel! W Bischofschofen było nieco gorzej, tzn dokładnie o... jedno miejsce. To były wielkie dni Zonty. W całym Turnieju zajął znakomite, trzecie miejsce. W Pucharze przesunął się na pozycję piątą.

Liberec to dwa konkursy i dwie serie łącznie. W obu Zonta był ósmy, czyli dalej było bardzo dobrze. Pewne załamanie formy przyszło natomiast w Zakopanem. Choć w pierwszych zawodach, dzięki dobremu drugiemu skokowi z osiemnastego miejsca awansował na dziesiąte, to w drugich (choć po pierwszej serii znakomitym skokiem na 127 metrów mieścił się w pierwszej piątce) spartaczył, mówiąc dosadnie, skok ( tylko 102,5 metra) i spadł aż na dwudzieste ósme miejsce! W Pucharze znalazł się na siódmej pozycji. Choć sezon był mniej więcej w połowie, Peter zdobył około 80% swych punktów w tej części, ani razu nie miał się już zmieścić nawet w dziesiątce.

W Hakubie Pero wypadł całkiem dobrze – bo trzynaste miejsce nie przynosi nikomu wstydu. Powtórzył ten wynik w drugim konkursie w Sapporo (w pierwszym przypadła mu w udziale, odległa dwudziesta piąta lokata). W Pucharze utrzymywał jeszcze siódme miejsce.

Loty narciarskie nigdy specjalnością Petera nie były. Niemniej dzięki specyficznym przepisom lotów w minionym sezonie w Oberstdorfie zajął dwudziestą szóstą lokatę nie skacząc wcale źle (dwa skoki powyżej 180 metrów). W Willingen Pero skakał znowu przeciętnie, tak jak i miejsce dwudzieste było przeciętne. W konkursie drużynowym było nieco lepiej (nawet raz doskoczył do 130 metra). W Pucharze spadł na miejsce ósme.

Mistrzostwa Świata w Lotach były w przypadku Zonty komplentym niewypałem. Skokiem na 104 metry(!) nie zmieściłby się raczej w trzydziestce na K120 – co dopiero na Velikance! W konkursie drużynowym zastąpił go nieklasyfikowany w Pucharze Zupan.

Dalsza część sezonu była dla Petera kompletnie bez historii. Żadnych wzlotów, żadnych upadków. W Salt Lake był piętnasty, w Kuopio w konkursie drużynowym skakał jak cała Słoweńska drużyna (szóste miejsce) przeciętnie, w indywidualnym był osiemnasty - choć po pierwszej serii zajmowął siódmą pozycję. W Lahti wypadł w tej części sezonu najlepiej (13 miejsce), a w Lillehammer uplasował się na przeciętnym dwudziestym drugim miejscu. Niemal udała mu się sztuka punktowania przez cały sezon, ale w Holmenkollen nie zmieścił się w trzydziestce.

Ogólnie rzecz biorąc Zonta świetnym początkiem zapracował na miejsce wśród dziesięciu najlepszych. Miniony sezon był niewątpliwie najlepszym w jego karierze. Co by nie powiedzieć mimo sporego doświadczenia jest wciąż skoczkiem "na dorobku", więc niewykluczone jest, że podobnie jak w przypadku Ljoekelsoeya, długo oczekiwane pierwsze zwycięstwo nie okaże się jego zwyciestwem jedynym. Jako, iż Zonta nigdy nie upadał za nisko, w nastęnych sezonach znowu powinien być w czołówce.