Ryoyu Kobayashi, podobnie jak rok temu, drugi konkurs Pucharu Świata w Sapporo zakończył na podium. Niby dobry wynik, ale Japończyk czuje spory niedosyt...
Nic dziwnego - wczoraj miał duże szanse na zwycięstwo, ale ostatecznie zajął dopiero piętnaste miejsce. Dziś było już dużo lepiej - Japończyk stanął na podium, czym... wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie na własnej ziemi.

- Powinienem być szczęśliwy, ponieważ oddałem dwa dobre skoki w trudnych warunkach, ale z jakiegoś powodu czuję niedosyt - przyznał Koabayashi, który dziś latał na odległość 128,5 oraz 132 metrów.

Dominator poprzedniego sezonu również tę zimę może zaliczyć do udanych - na podium stał już siedem razy, z czego trzykrotnie na najwyższym stopniu. O ile jednak w grudniu imponował stabilnością, to w styczniu coś się posypało - pojawiły się miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce.

- Moja forma nie jest idealna. Nie jestem zadowolony z mojej techniki, brakuje mi prędkości na rozbiegu - tłumaczy Kobayashi.

Japończyk w tym sezonie już był liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - i to dwukrotnie (po Klingenthal i Engelbergu). W pewnym momencie jego przewaga nad drugim zawodnikiem urosła do 113 punktów, jednak w Val di Fiemme stracił prowadzenie, a obecnie zajmuje czwarte miejsce ze stratą 156 punktów do Stefana Krafta.

- Będzie niewiarygodnie ciężko powrócić na czoło w Pucharze Świata, ale nie poddam się bez walki - zadeklarował.