W końcu się doczekał! Magia Zakopanego znów zadziałała, przynosząc Kamilowi Stochowi kolejną wygraną w - nie ma co ukrywać - trudnym dla niego sezonie... Czy mogło być lepiej?
Kamil Stoch dopiero trzeci raz w tym sezonie stanął na podium indywidualnego konkursu Pucharu Świata, jednocześnie odnosząc drugie tej zimy zwycięstwo. W ostatnich tygodniach nie mógł odnaleźć swojej najlepszej dyspozycji, choć momentami było blisko. Dziś wreszcie wszystko zadziałało.

- Właściwie nie potrafię opisać tego, co czuję - mówił Polak po konkursie. - Dzisiejszy wieczór to coś, czego nie mogłem sobie wymarzyć! W życiu bym sobie nie wyśnił, że dostanę to, na co tak długo i ciężko pracowałem w najlepszym możliwym miejscu i najlepszym możliwym czasie. Nie spodziewałem się wygranej. To było dla mnie najbardziej emocjonujące zwycięstwo ze wszystkich, jakie odniosłem. Odczucia są takie, jakbym wygrał pierwszy raz. To taki sen na jawie.

Pięć tygodni temu, gdy Stoch wygrał w Engelbergu, wydawało się, że teraz będzie już tylko lepiej. Później jednak przyszły nieco słabsze miejsca, przeplatane lokatami blisko podium.

- Ten sezon nie jest dla mnie najłatwiejszy - cały czas czegoś szukam, cały czas o coś walczę, brakuje mi szczęścia. Nie jest dla mnie nieudany, bo jest super. Cały czas jednak chciałem czegoś więcej, może miałem za duże oczekiwania wobec siebie - zastanawiał się trzykrotny mistrz olimpijski. - Wydaje mi się, że czasami tracę poczucie tego, co w sporcie jest najważniejsze - a trzeba szukać tej radości. Gdzieś pogubiły mi się te najważniejsze punkty, ale cieszę się, że wróciłem w samą porę i mogłem tutaj cieszyć się tymi skokami i dobrymi emocjami zaraz po lądowaniu.

Polak podkreśla, jak duże znaczenie w dzisiejszym sukcesie mieli kibice, którzy - jak zawsze - stworzyli pod Wielką Krokwią niepowtarzalną atmosferę:

- Dziś złożyło się wiele elementów - bardzo dobre skoki, dobra dyspozycja dnia i energia, którą czułem już od rana, którą otrzymałem od kibiców. Trzeba to było tylko wykorzystać - tłumaczył. - Publiczność... Co mogę powiedzieć? Mamy najlepszych kibiców na świecie. Zwyciężyć przed taką widownią zawsze jest wspaniale!

Szczególnym momentem była dekoracja wraz z odegraniem i - przede wszystkim - odśpiewaniem "Mazurka Dąbrowskiego":

- Hymn a capella to coś, co uwielbiam w Zakopanem. Zawsze, gdy staję tu na najwyższym stopniu podium, jest czymś, na co czekam. Każdemu życzę, żeby tego doznał - powiedział Stoch, mając na myśli zwłaszcza Dawida Kubackiego (który zresztą stał tuż obok).

Choć Stoch podczas swojej bogatej w sukcesy kariery przerabiał już chyba wszystko, to dziś nerwów nie zabrakło:

- Było "wrzenie wody pod kopułą". Zawsze zastanawiałem się, czy gdy będę starszy, bardziej doświadczony, to będzie łatwiej. Wydaje się jednak, że jest trudniej. Samemu sobie chcę coś udowodnić, chcę skakać jak najdalej.

Wszyscy zastanawiają się, czy zawody w Zakopanem były tym przełomowym momentem, od którego Kamil Stoch będzie miał już łatwiej. Tego nie wie nikt - nawet, a może zwłaszcza, on sam:

- Nie chcę zapowiadać, że tak będzie do końca sezonu - przed nami jeszcze wiele trudnych konkursów, a poziom jest bardzo wysoki. Czasem nawet przy dobrym skakaniu nie da się zająć miejsca w pierwszej szóstce - zakończył sportowiec, którego teraz czeka rywalizacja w Sapporo. Na tym obiekcie w 2017 roku wygrał, w sumie pięć razy stanął na podium, jest też jego rekordzistą.