Z charakterystycznym dla siebie spokojem Dawid Kubacki wygrał 68. Turniej Czterech Skoczni, przy okazji triumfując w ostatnim jego konkursie. Jaki był przepis na sukces? Oczywiście - praca...
Choć wielu zastanawiało się, czy Polak zostanie kolejnym zwycięzcą TCS bez wygranego konkursu, Kubacki dziś nie pozostawił wątpliwości, kto najbardziej zasłużył na "Złotego Orła". Polak zdecydowanie triumfował w dzisiejszym konkursie, stawiając przysłowiową kropkę nad i.

- To był dla mnie bardzo emocjonujący dzień. Liczyłem, że zakończy się właśnie w ten sposób. Oddawałem dzisiaj bardzo dobre skoki i jestem niezmiernie zadowolony z pracy, jaką wykonałem na skoczni - mówił Polak, który triumfował w jednym z najciekawszych konkursów sezonu. - Wielu zawodników latało daleko i to sprawia, że jeszcze bardziej się cieszę, że zdołałem utrzymać ten wysoki poziom i wygrać ostatni konkurs. Bez tego też mógłbym zwyciężyć w klasyfikacji generalnej, ale z tym... nie mógłbym być szczęśliwszy!

Na Polaku z pewnością spoczywała ogromna presja, którą jednak uniósł bez widocznych problemów:

- Każdy konkurs to emocje, dziś one pojawiały się od samego rana. Miałem jednak na to swój plan - wiedziałem, że nie jestem w stanie zrobić na skoczni nic więcej niż to, co potrafię. Skoncentrowałem się więc na tym, co mam do wykonania - uwierzyłem, że to zadziała. Tego planu trzymałem się do samego końca - opowiadał.

Jeszcze pół miesiąca temu nic nie zapowiadało, że to Kubacki może stanąć w Bischofshofen na najwyższym stopniu podium - choć on sam wierzył w swoje możliwości:

- To było możliwe od samego początku Turnieju, byłem tego świadomy. W Engelbergu co prawda moje skoki nie wyglądały najlepiej, ale wiedziałem, że do tych dobrych wiele nie brakuje - i koncentrowałem się na spokojnej pracy, dochodzeniu do dobrych skoków. Podczas świąt można było lekko odpocząć, a później wziąć do roboty. Ta robota na Turnieju wychodziła całkiem nieźle. Z konkursu na konkurs czułem się lepiej, skoki zaczynały lepiej wyglądać. W każdym konkursie były elementy, które można było zrobić lepiej - dzisiaj choćby lądowania i hamowanie. Ogólnie to był dla mnie bardzo dobry Turniej - na pewno nie najłatwiejszy, ale było super.

W pierwszej serii Polak mocno postraszył rywali, lecąc na odległość 143 metrów. Koncentrację trzeba było jednak utrzymać do samego końca - co się udało:

- Prawda jest jednak taka, że w skokach nie można nic założyć - dopóki ostatni zawodnik nie przejdzie kontroli sprzętu, to wszystko jest otwarte. Miałem jednak świadomość, że to jest dobry wynik i nadrobiłem jeszcze więcej punktów - tłumaczył. - Gdy lądowałem po ostatnim skoku, była już tylko radość - w tym momencie nie mogło się to inaczej skończyć. Ciężko wyrazić te emocje słowami.

Później były już tylko niezliczone wywiady, dekoracja i podziękowania:

- Kibice, którzy tutaj się zgromadzili, odśpiewali hymn... to super chwila dla mnie, ale też całego sztabu. Im również należą się podziękowania - to ludzie, których na co dzień w kamerach nie widać, a należą się im podziękowania za to, że we mnie wierzyli i chcieli na mnie pracować.

Czasu na świętowanie nie będzie wiele...

- Trzeba mieć w głowie to, że niedługo kolejne zawody. Dziś czeka nas noc w podróży. Pewnie jutro do mnie dotrze, co się stało - zakończył triumfator 68. Turnieju Czterech Skoczni.