To był słodko-gorzki dzień dla norweskich skoczków. Wiele radości dało im zwycięstwo Daniela Andre Tande, jednak obraz psują dyskwalifikacje Johanna Andre Forfanga, Roberta Johanssona i Mariusa Lindvika...
Jeszcze tydzień temu niewielu spodziewało się, że Daniel Andre Tande - powracający do rywalizacji po wielu problemach zdrowotnych - wygra dwa pierwsze konkursy Pucharu Świata. A jednak - Norweg na razie dominuje.

To niesamowite. Przed sezonem nie spodziewałem się, że będę na takim poziomie. To pokazuje, że latem podjąłem wiele trafnych decyzji odnośnie treningu.

- Nie mógłbym sobie więcej życzyć. Jestem bardzo szczęśliwy, że tak rozpocząłem sezon - mówił zadowolony Norweg, który zaznacza, że wciąż ma rezerwy: - Znów nie spisałem się super w pierwszej serii, ale nie traciłem wiele do najlepszych. Mój drugi skok był już udany.

Tande był zaskoczony panującą dziś na skoczni aurą:

- Warunki były bardzo dobre, nie jesteśmy wręcz przyzwyczajeni do tego w tym miejscu - przyznał Norweg, który ma prosty cel na jutro i kolejne konkursy: - Mam nadzieję, że jutro będę w stanie oddać dwa dobre skoki, że poprawię się w pierwszej serii - byłoby miło.

Czego innego z pewnością życzą sobie Robert Johansson, Johann Andre Forfang i Marius Lindvik. Wszyscy prawdopodobnie znaleźliby się w czołówce, gdyby nie dyskwalifikacje za nieregulaminowe kombinezony...

- Trzeba przyznać, że wina leży po naszej stronie. Nogawki kombinezonów nie przepuszczały wystarczająco dużo powietrza - przyznał Alexander Stöckl, który zaznaczył, że producent materiału nie popełnił błędu. - Nie można stworzyć idealnej tkaniny; ważne jest, aby odpowiednio wybrać jej fragmenty przy szyciu kombinezonu. Zrobiliśmy to, sprawdzaliśmy przepuszczalność wszędzie, z wyjątkiem dolnej części nogawki - stwierdził szkoleniowiec, który przerwał rozmowę z dziennikarzem norweskiego dziennika, gdy dowiedział się o dyskwalifikacji Lindvika. Rozczarowany był też zwycięzca konkursu: - To dziwne i surrealistyczne. Z jednej strony dla to dla mnie dobry dzień, z drugiej - nieudany dla zespołu. Bardziej niż moją wygraną cieszyłem się sukcesem Mariusa, bo byłoby to jego pierwsze podium - przyznał Tande.

Słowa trenera o błędzie norweskiej reprezentacji potwierdzają także dwaj zawodnicy, którzy nie przeszli przez sito Seppa Gratzera już w pierwszej serii. Johann Andre Forfang w nerwach zasugerował nawet, że kontrolerzy uwzięli się na Norwegów - czemu zaprzeczył Stöckl, zamierzający przeprowadzić ze swoim podopiecznym rozmowę na ten temat.

- Powinniśmy dopilnować, by przepuszczalność powietrza była właściwa. Naprawdę staraliśmy się, aby kombinezony były zgodne z przepisami. To gorzkie uczucie, gdy do czegoś takiego dochodzi po tym, jak zrobiłeś wszystko, co mogłeś - przyznał zszokowany Forfang. Robert Johansson dodał: - Smutno jest, że do takiej sytuacji doszło po tak dobrym skoku. Musimy postarać się, żeby wszystko było w porządku, bo nie chcemy, aby taka sytuacja się powtórzyła.

Były rekordzista świata Johan Remen Evensen, który obecnie komentuje skoki dla norweskiej telewizji, ocenił, że podczas kontroli kombinezon sprawdzano w nietypowych miejscach, które w trakcie wcześniejszych testów nie były brane pod uwagę.