Po udanym początku sezonu Domen Prevc notował sporo słabszych lokat. W turnieju Raw Air spisywał się jednak dobrze, a szczególnie wysoką formę pokazał na mamucim obiekcie w Vikersund...
Dwa czwarte miejsca w Ruce były do tej pory najlepszymi osiągnięciami Domena Prevca w tym sezonie. Później Słoweniec nie meldował się w czołowej dziesiątce do czasu zawodów w Oslo (szósty) i Lillehammer (siódmy). Niepowodzenie w Trondheim (brak awansu do konkursu) nie wpłynęło na niego negatywnie - w Vikersund był zdecydowanie najlepszym lotnikiem w stawce, choć dzisiejszy konkurs wygrał minimalnie (o 0,1 punktu).

- Gdy ruszał Raw Air, nie oczekiwałem niczego, chciałem po prostu dobrze się bawić i cieszyć pobytem w Norwegii. I tyle - tłumaczył swoje nastawienie do wyczerpującej imprezy. - Bardzo się cieszę, że oddałem dwa świetne skoki. Ostatni nie był już tak udany, ale wystarczył, by utrzymać się na pierwszym miejscu - mówił Słoweniec, który na najwyższym stopniu podium stał również wczoraj, wraz z drużyną.

Skąd u Prevca taki wzrost formy, skoro miesiąc temu nie był w stanie awansować do drugiej serii zawodów Pucharu Świata?

- W ostatnim czasie nauczyłem się trzymać narty pod sobą, co daje mi większą prędkość i lepszą wysokość w drugiej części lotu - tłumaczył dziewiętnastolatek.

W takiej dyspozycji Prevc może dać wiele radości słoweńskim kibicom, którzy za kilka dni tłumnie stawią się pod Letalnicą.

- Gdy pomyślę o tym, jak było w Planicy rok temu, to niczego nie oczekuję - wszystko może się wydarzyć. Tam też liczę po prostu na dobrą zabawę! - zakończył zawodnik, który w 2018 roku nie awansował do konkursu indywidualnego, a dzień później był najsilniejszym punktem zespołu, który zajął trzecie miejsce w rywalizacji drużynowej.