Polscy skoczkowie zakończyli kolejny konkurs drużynowy poza podium. Mimo niezbyt satysfakcjonującego wyniku, nasi zawodnicy pokazali parę świetnych skoków, a większość z nich może być zadowolona z występu.
Najbardziej zadowolony ze swoich skoków mógł być dzisiaj Piotr Żyła - wiślanin w serii próbnej uzyskał 235 metrów, natomiast w drugiej rundzie konkursowej lądował trzy metry bliżej.

- Dzisiaj był fajny, relaksujący dzień. Przespałem pierwsze dwa konkursy, a teraz znów walczę tak, jak umiem najlepiej - i sprawia mi to ogromną przyjemność - przyznał tuż po zakończeniu konkursu wiślanin, który najwyraźniej znalazł sposób na dobre skoki. Jaki? - U mnie klucz jest w głowie, no! A reszta już sama idzie. Trzeba połączyć jedno z drugim, ale czasem idzie samo. Nie ma sensu zastanawiać się za dużo - stwierdził w swoim stylu.

Polak nie narzeka na rezultat sobotniej rywalizacji na Vikersundbakken:

- Można lepiej, ale można i gorzej. Jest dobrze - ocenił. - Zawsze fajnie jest stać na podium, ale takie są skoki - wygrywamy razem i przegrywamy razem.

Powody do radości - przynajmniej dwa - mógł mieć także Jakub Wolny. 23-latek właśnie tyle razy poprawiał dziś swój rekord życiowy - w pierwszej serii konkursowej uzyskał 227,5 m, w drugiej - 229,5 metra.

- To były super skoki, które chyba dały mi najwięcej przyjemności w życiu. Pierwszy skok był spóźniony, więc w drugiej serii wiedziałem, że stać mnie na jeszcze dalszy skok - były co prawda tylko trzy metry (właściwie dwa - red.), ale jutro też jest dzień - zapowiedział. - Chciałbym w niedzielę przekroczyć 230 metrów, ale nie będę skakać z takim celem - będę chciał czerpać ze skoków jak najwięcej przyjemności.

Ze skoku na skok poprawiał się również Dawid Kubacki - w finale zdołał pofrunąć już na 217. metr.

- Druga seria całkiem ok, ten skok był na przyzwoitym poziomie - choć wciąż nie chciało lecieć tak, jak by mogło. W pierwszej serii popełniłem błąd na progu i na dole brakowało prędkości - tłumaczył, wskazując jednak na to, że niewielka zmiana może dać naprawdę wiele: - Wystarczy mieć trochę więcej prędkości zaraz za bulą, a później robi się z tego 20-30 metrów. To nie jest dużo, ale trzeba to wypracować.

Opinie zawodników podzielał trener Stefan Horngacher, który pochwalił trzech swoich podopiecznych:

- To, co było dobre w tym konkursie, to postawa Piotrka Żyły - oddał dwa bardzo dobre skoki, leciał symetrycznie; również Kuba Wolny skakał bardzo dobrze, dwukrotnie poprawił rekord życiowy. Dawid w pierwszej serii nie spisał się perfekcyjnie, ale w drugiej odkrył, co należy robić na tej skoczni. Jest gotowy na jutro.

Pozytywnych słów zabrakło w stosunku do Kamila Stocha:

- Kamil nie jest w dobrej formie. Już wczoraj nie było zbyt dobrze, więc pracowaliśmy trochę nad jego techniką, ale dziś również nie był w stanie wykonywać odpowiednich ruchów. W tej chwili nie wiem, co jest nie tak; teraz musimy wszystko przeanalizować, żeby jutro było lepiej - przyznał ze smutkiem. - Kamil ma problem na progu i nie wiem, dlaczego nie jest w stanie poprawić tego błędu. Zwykle zmiana obiektu jest dla niego dość łatwa. W Lillehammer skakał dobrze, w Trondheim już się męczył. Ale Kamil też ma i dobre dni, i złe dni. Zawsze jest liderem tej drużyny. Pomożemy mu, żeby jutro pokazał dobre skoki - zapewnił szkoleniowiec.

Jutro na starcie konkursu indywidualnego zobaczymy tę samą czwórkę, któa dziś skakała w drużynówce.