Za nami kolejny konkurs bez Polaka na podium. Mimo że nasi zawodnicy potrafili z dobrej strony pokazać się w drugiej serii, straty po pierwszej rundzie okazały się zbyt duże, by znaleźć się nawet w dziesiątce.
Zawody w Trondheim najwyżej wśród naszych reprezentantów zakończył Piotr Żyła - skoki na odległość 133,5 oraz 132,5 metra dały mu jedenastą lokatę. Wiślanin ma powody do optymizmu, bo prezentował lepszą formę niż w Oslo i Lillehammer.

- Jestem zadowolony z dzisiejszych skoków, były w porządku - takie, na jakie mnie teraz stać - powiedział, przy okazji nieco wyjaśniając przyczyny wcześniejszych niepowodzeń: - Oslo i Lillehammer trochę przespałem, a teraz wziąłem się do roboty, bo sezon jeszcze trwa. Jeżeli się pracuje, to nie ma problemu.

Dwie pozycje niżej uplasował się Jakub Wolny, który w finale uzyskał piąty wynik serii:

- W ostatnim czasie to jeden z moich lepszych występów. Pierwszy skok był trochę spóźniony, drugi - bardzo fajny, dał mi dużo radości. Poniekąd moja dyspozycja ustabilizowała się, ale nie koncentruję się na tym, tylko na każdym skoku - tłumaczył młody zawodnik, który nie może się doczekać lotów w Vikersund: - Fajnie sobie polatać i fajnie, że ostatnie konkursy są na mamutach. Człowiek trochę bardziej się męczy, bo lot jest dłuższy, prędkości większe, ale to super uczucie.

W drugiej dziesiątce sklasyfikowano także Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. Ten pierwszy nie chciał rozmawiać o swoich skokach, wolał skupić się na innych aspektach konkursu:

- Pogoda akurat była piękna, wspaniała, cudowna. Czego tu chcieć więcej? - mówił w gorzkim tonie. - Wiadomo, że chciałbym lepiej, ale czasami trzeba zaakceptować to, co jest. Dzisiaj było trudno, w ogóle nie radziłem sobie na tej skoczni. Jutro mamy kolejny dzień, będę dalej walczył, próbował, starał się...

Kubacki po dobrej próbie w finale (134,5 m) awansował o dziesięć miejsc, a ostatecznie był osiemnasty. Nie lokata jednak się liczy, a właśnie udany skok:

- Pierwszy skok był bardzo mocno spóźniony, sam odebrałem sobie możliwość lotu. To błąd, który nie wybacza. To nie jest komfortowa sytuacja. Ale taki jest sport, wtedy trzeba zagryźć zęby i oddać kolejny. To, że nie wyszedł jeden skok, nie rzutuje na to, co będzie w kolejnych konkursach - opowiadał. - Wyjadę stąd spokojny, bo wiem, że niewiele trzeba i skoki będą dalekie. Teraz mamy mamuta i myślę, że dam sobie szansę polatać - zakończył.