Przed dzisiejszym konkursem wielu wskazywało Dawida Kubackiego jako kandydata do medalu, po pierwszej serii to grono znacznie uszczuplało. A jednak - Polak stanął na podium, i to na najwyższym jego stopniu!
Czegoś takiego nie pamiętają nawet najstarsi górale, nie mówiąc o ceprach. Na półmetku dzisiejszego konkursu wydawało się, że szanse Polaków na medal są zerowe. Druga seria zupełnie zmieniła sytuację, a 27. po pierwszej rundzie Dawid Kubacki objął prowadzenie i nie oddał go już do samego końca, zdobywając tytuł mistrza świata.

- To był niewiarygodny konkurs. Po pierwszej serii pomyślałem, że już po wszystkim - byłem tak daleko, że walka o miejsce w czołówce wydawała się niemożliwa. Ale to, co dziś się stało, było jak magia. I wystarczyło, by zostać mistrzem świata - cieszył się po zawodach. - Po pierwszej serii przeklinałem tylko w myślach, nie na głos. Było oczywiście dużo emocji, niezbyt pozytywnych. Cieszę się, że do drugiej serii podszedłem na poważnie, nie zważając na to, co stało się w pierwszej. Chciałem mieć satysfakcję chociaż z jednego skoku - i miałem, ale nie spodziewałem się, że to się tak zakończy.

Stojąc w miejscu przeznaczonym dla lidera Kubacki spokojnie podążał w górę tabeli, przekraczając kolejne granice:

- Stałem sobie, czekałem z myślami, że i tak to mi niewiele da - bo liczą się miejsca medalowe. Później, gdy zaczęła skakać dziesiątka i coraz bardziej się zbliżałem do strefy medalowej, wciąż nie wierzyłem, ale chłopaki (zwłaszcza Piotr Żyła) cały czas mi podpowiadali, że medal mam na bank.

Jeszcze długo po zakończeniu rywalizacji do zwycięzcy nie docierało, że został mistrzem świata...

- Tych emocji jest naprawdę dużo, pewnie dopiero późnym wieczorem dotrze do nas to, co się stało i w jaki sposób się stało. Wcześniej przeważała głównie złość, bo nie było szans, żebyśmy wrócili z mistrzostw szczęśliwi. Ale wrócimy szczęśliwi. Cieszę się, że do końca pozostałem skoncentrowany na tym, co mam zrobić. Nie poddałem się, walczyłem do końca i opłaciło się - zarówno mi, jak i Kamilowi.

W tamtym sezonie pierwsze podium w Pucharze Świata, w styczniu pierwsza wygrana, a teraz tytuł mistrza świata. Strach pomyśleć, co Polaka może spotkać w przyszłości...

- Jak dotychczas to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale myślę, że takich najszczęśliwszych dni jeszcze kilka się trafi - zakończył.