Nie tak polscy kibice wyobrażali sobie dzisiejszy konkurs. Na podium nie udało się stanąć żadnemu z naszych reprezentantów, a rywale byli dziś wyraźnie mocniejsi...
Choć Kamil Stoch zdaniem bukmacherów był jednym z faworytów konkursu, to ostatecznie mistrz świata z 2013 roku nie zdołał zbliżyć się do strefy medalowej - choć i tak był najlepszym z Polaków.

- Dla mnie to był dosyć dobry konkurs. Wiadomo, że chciałoby się więcej i marzyłbym o tym, ale nie zawsze dostaje się to, co się chce. Po takiej walce zasłużyłem na piąte miejsce - ocenił Stoch. - Walczyłem do samego końca; starałem się robić, co w mojej mocy, żeby skoki były jak najlepsze.

Do najlepszych skoków z pewnością należała próba w drugiej serii, w której Polak uległ tylko Markusowi Eisenbichlerowi.

- Pierwszy skok nie był czysty technicznie, przez co zabrakło mi energii w locie. Drugi był już lepszy, ale spóźniony o półtora metra; energia była jednak super, dzięki czemu idealnie doszedłem do lądowania. Cieszę się, że takim skokiem kończę dzisiejsze zawody - to pokazuje, że jestem w dobrej dyspozycji. Kiedy wszystko się zgra, można walczyć, bawiąc się.

Ostatecznie wśród medalistów znalazło się dwóch skoczków, którzy nie byli typowani w roli pierwszoplanowych faworytów do zwycięstwa (Eisenbichler) czy podium (Peier).

- Sport jest bardzo nieprzewidywalny. W takich zawodach, kiedy ktoś liczy na coś, spina się, inni wchodzą po cichu - zakończył Stoch, który kolejną szansę na medal będzie miał już jutro podczas konkursu drużynowego.