Thomas Aasen Markeng w miniony weekend zadebiutował w Pucharze Świata, a dzisiaj został powołany do składu na mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, które za dwa dni rozpoczną się w Seefeld.
- W pierwszych kilku sekundach musiałem dwa razy pomyśleć, aby zrozumieć, że moje nazwisko naprawdę jest na liście. Nie spodziewałem się, że zostanę nominowany na mistrzostwa świata w Seefeld - przyznał niespełna dziewiętnastoletni Markeng, który kilka tygodni temu w Lahti został mistrzem świata juniorów (oprócz złota zdobył jeszcze dwa srebrne medale - w drużynie i w konkursie drużyn mieszanych).

Oprócz Markenga w reprezentacji Norwegii na mistrzostwa w Seefeld znaleźli się Johann Andre Forfang, Halvor Egner Granerud, Robert Johansson i Andreas Stjernen.

- Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy, jaką wykonałem w tym sezonie. Wiele godzin ciężkiej harówki teraz mi się odpłaca. To zapewnia motywację. Mistrzostwa świata zawsze były moim marzeniem, więc będzie to ekscytujące. Celem jest pojechać do Seefeld z dobrym planem, zrealizować zadania i cieszyć się - przyznał norweski debiutant.

Do drużyny powraca Andreas Stjernen, którego nie oglądaliśmy w miniony weekend w Willingen - po tym, jak w Lahti upadł podczas jednej z prób i zmagał się z urazem biodra.

- Wszystko wygląda coraz lepiej. Zacząłem znowu skakać, a ciało ma się już całkiem dobrze. Naprawdę nie mogę doczekać się mistrzostw świata. Oczywiście czuję wielką ulgę, bo było bardzo mało czasu. Skaczę lepiej niż kilka tygodni temu, za mną bardzo dobry weekend treningowy - przyznał Sternen.

- Przez długi czas to był dla nas trudny sezon, ale ostatnio zawodnicy się poprawili. To, czego wciąż nam brakuje, to stabilne skoki. W niektórych seriach widzimy, że jesteśmy konkurencyjni, ale to za mało. Chociaż niestety nie ma z nami Daniela, to nie wyrządza nam to dużej krzywdy, bo mamy mocną drużynę na mistrzostwa. Ta sytuacja stworzyła szansę dla młodego Thomasa Aasena Markenga, który po raz pierwszy pojedzie na seniorskie mistrzostwa. To będą ekscytujące zawody i nie rezygnujemy z naszych celów walki o medale - wyjaśniał Alexander Stöckl.