Dla Karla Geigera dzisiejsza wygrana w Willingen była drugą w karierze i tym sezonie. Tym razem Niemiec zwyciężył przed własną publicznością, dzięki czemu triumf smakował jeszcze lepiej...
Od poprzedniego - pierwszego w karierze - zwycięstwa Geigera w Engelbergu wczoraj minęły dwa miesiące. Dziś Niemiec na półmetku rywalizacji był trzeci, ale w drugiej serii wykorzystał dobre warunki i poszybował na odległość aż 150,5 metra. Prowadzenia nie oddał już do końca i mógł cieszyć się z wygranej przed własną publicznością.

- Nie byłoby lepszego miejsca na kolejne zwycięstwo w Pucharze Świata. Wspaniała atmosfera, wspaniałe skakanie, wspaniały konkurs... - rozpływał się Geiger. - Dobrze jest powrócić do oddawania dobrych skoków na krótko przed mistrzostwami świata, tym bardziej, że jestem na szczycie. Dzisiejszy występ przyniósł mi wiele radości, czegoś takiego nie przeżywa się codziennie.

Skoki na odległość 142 i 150,5 metra dały Geigerowi wygraną z przewagą czterech punktów nad Kamilem Stochem. W klasyfikacji generalnej Willingen Five Niemiec nieznacznie wyprzedza Ryoyu Kobayashiego. Jutro dwa kolejne skoki, po których poznamy triumfatora drugiej edycji imprezy. Plan Geigera jest prosty:

- Jutro chcę ponownie pokazać takie skoki i zobaczymy, jaki będzie efekt - stwierdził niezbyt zaskakująco.

Dla niemieckich kibiców dzisiejszy konkurs miał też nutę gorzkiego smaku - po pierwszej serii z dalszej rywalizacji odpadli Stephan Leyhe i Markus Eisenbichler; ten ostatni był zresztą liderem Willingen Five.

- W Willingen wszystko potrafi zmieniać się bardzo szybko, gdy na tej skoczni zepsujesz skok, różnice potrafią być ogromne - tłumaczył Geiger. - Jestem jednak przekonany, że Stephan i Markus jutro znów będą wśród najlepszych.