Cierpliwie czekał i wreszcie się doczekał. Po czterech trzecich miejscach i dwóch drugich Kamil Stoch wreszcie - po raz pierwszy tej zimy - stanął na najwyższym stopniu podium...
Skoki na odległość 214,5 oraz 227,5 metra - mimo że nie były najlepszymi skokami obu serii konkursowych - dały Polakowi upragnioną wygraną.

- Warto było czekać tak długo. Bestia padła, a raczej dała się prowadzić. Ja w końcu mogłem robić to, co uwielbiam - czyli latać - powiedział Stoch. - Cieszyłem się lotami - uwielbiam tę skocznię i tutejszą atmosferę. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że swoje pierwsze zwycięstwo tej zimy mogłem odnieść właśnie tutaj. To był dla mnie niesamowity weekend - dodał Polak, który rok temu na obiekcie im. Heiniego Klopfera zdobył srebrny medal mistrzostw świata w lotach.

Stoch zwyciężył w konkursie, który był prawdziwym popisem siły Polaków - oprócz niego w czołowej szóstce byli Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Jakub Wolny.

- Pracowaliśmy na to bardzo długo i nie poprzestaniemy na tym. Chcemy być najlepsi, jak to możliwe - zaznaczył.

Nie pierwszy raz Stoch wygrał konkurs, w którym latanie utrudniały warunki atmosferyczne - dziś padał gęsty śnieg, a od czasu do czasu wiał dość silny wiatr.

- Warunki były trudne, dość zdradliwe ze względu na opady śniegu, ale mimo wszystko odpowiednie dla lotów narciarskich. Podczas skoku wszystko wyglądało całkiem OK - śnieg nie przeszkadzał ani na rozbiegu, ani na odjeździe. Wystarczyło być ostrożnym i można było się cieszyć lataniem.

Teraz przed Stochem odpoczynek, a za kilka dni kolejne starty w Pucharze Świata - tym razem w Lahti.

- Ten weekend dał się mocno we znaki - oddaliśmy jedenaście skoków, właściwie lotów. Czuję to w nogach, dziś będzie takie spanie, że hej! - zakończył.