To, że Dawid Kubacki dziś najmocniejszym punktem naszej drużyny, nie zaskakuje. Wysoka dyspozycja i równie wysoka belka startowa pozwoliły mu cieszyć się z poprawienia rekordu Wielkiej Krokwi...
Spośród wszystkich naszych reprezentantów Dawid Kubacki latał dziś zdecydowanie najdalej - w pierwszej serii uzyskał 134 metry, w finale ustanowił nowy rekord skoczni - 143,5 metra...

- Bardzo fajny skok na zakończenie dnia. Do lądowania można mieć zastrzeżenia - myślałem, że uda się zrobić telemark, ale dość mocno mnie wgniotło - skomentował Kubacki.

Rekord obiektu Kubacki odebrał Markusowi Eisenbichlerowi, który ustanowił go zaledwie kilka minut wcześniej. Niemiec z kolei przejął to "trofeum" od Kamila Stocha.

- Przyjemnie było się przelecieć. Cieszę się, że rekord polskiej skoczni zostaje w polskich rękach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio [przed Bischofshofen] miałem rekord skoczni, tempo jest zastraszające - dodał Polak. - Skoki były bardzo dalekie, widowiskowe dla kibiców i przyjemne dla nas, bo można było polatać - a o to chodzi w skokach narciarskich - ocenił dzisiejszy konkurs.

Polak podkreśla, że o ile konkursy drużynowe są inne od indywidualnych, to podejście do samych skoków jest identyczne:

- Na belce siadam sam i trzeba koncentrować się na tym, co ja mam do zrobienia, a nie co zrobili koledzy. Te konkursy jednak różnią się od indywidualnych i przyjemniej jest zbierać punkty dla drużyny i sztabu, który bardzo nam pomaga w tym, żebyśmy byli coraz lepsi, a także dla kibiców.

Jutro już ostatni dzień rywalizacji pod Tatrami:

- Wiemy, co mamy robić na skoczni - i tego będziemy się trzymać. Wierzę, że kibice dodadzą nam skrzydeł i będzie dobrze - zapowiedział.