Stowarzyszenie Women's Ski Jumping USA, Narodowa Fundacja Sportu i Park Olimpijski Utah organizują wspólnie zawody kobiece w skokach narciarskich w dniach 19-24 lipca. Same konkursy mają być rozgrywane niejako obok męskiego SuperTour - amerykańskiej wewnętrznej serii konkursów. Poprzedzone będą obozem treningowym, który oprócz treningu na skoczni uwzględnia także zajęcia ogólnosportowe i integracyjne. Nowością jest co innego: zawody składać się będą z trzech konkursów na skoczniach K-64, K-90 i K-120, co pozwala na rywalizację skoczek na różnych poziomach.
Wielkość skoczni stanowi w skokach kobiet pewien problem. Skocznie średnie (z przedziału K-45 - K-74, w praktyce chodzi o konkursy na skoczniach 60-65-metrowych) to przede wszystkim turniej letni, mający w założeniu przyciągnąć jak najwięcej zawodniczek w wieku choćby niemal dziecięcym.
Niektórzy sceptycy twierdzą, jakoby tyko taka wielkość skoczni była dla kobiet bezpieczna, bardziej "liberalni" mówią o skoczniach 90-metrowych. Na skoczniach normalnych ciągle rozgrywanych jest najwięcej konkursów - całe Ladies Grand Prix i inne konkursy w ramach kobiecego pucharu kontynentalnego, który ma od tego sezonu być w pełni oficjalny. Kobiety na dużych skoczniach pozostają rzadkością.
Na tej wielkości skoczni tradycyjnie rozgrywane są tylko jedne międzynarodowe zawody dla kobiet - konkurs żeński w ramach Holmenkollen Ski Festival (za to dwukrotnie nawet transmitowane przez Eurosport). W mistrzostwach kraju także na takich skoczniach rywalizują Austriaczki, Norweżki i Amerykanki, a więc obecna czołówka kobiecych skoków. Stosunkowo niewiele skoczek ma w pełni opanowane tak duże skocznie, jednak niekiedy zdaje się to wynikać z nieufności trenerów. Nawet w Niemczech, gdzie dziewczynek trenujących skoki jest bodaj najwięcej - przed zawodami na Holmenkollen trzeba było pospiesznie posłać Ulrike Grässler i Jennę Mohr do Obersdorfu, bo obie, choć należą do czołówki, nigdy wcześniej nie skakały na skoczniach tych rozmiarów.
Na drugim biegunie można postawić dwunastoletnią Amerykankę Avery Ardovino, która trenuje także na tak wielkich skoczniach i ma za cel skoczyć 120 m przed trzynastymi urodzinami...

LCOC (Ladies Continental Cup) prawdopodobnie będzie się kończył konkursem na Holmenkollen, gdzie jednak prawo startu tymczasowo będzie miała tylko pierwsza piętnastka klasyfikacji. W Park City prawdopowobnie nie będzie takiego ograniczenia i na danej skoczni będzie mogła skoczyć każda zawodniczka, która będzie czuła się na siłach i której pozwoli na to trener.

Jeszcze co innego ma być w tych zawodach nowością: nagrody. Jak się zdaje, nigdy do tej pory skoczki nie dostawały nagród pieniężnych za zwycięstwo. Tradycyjne nagrody to puchary, dyplomy, kwiaty, maskotki, drobne nagrody rzeczowe... Teraz panie mają być uczciwie potraktowane na równi z także rywalizującymi w Park City mężczyznami. Skoki kobiet przestają dziwić, stają się powolutku oczywistą częścią narciarstwa klasycznego. Obyśmy za 10 lat mogli wreszcie oglądać w tych zawodach Polki...