Po niemal czterech tygodniach przerwy Kamil Stoch powrócił na podium zawodów Pucharu Świata. Polak zdradził, co można zrobić, aby w niedzielę zaatakować pierwsze miejsce...
Skoki na odległość 121,5 i 133,5 metra doprowadziły do tego, że Stoch po raz czwarty w tym sezonie i 61. w karierze znalazł się w czołowej trójce zawodów Pucharu Świata. Zwłaszcza druga próba była udana.

- Moje skoki były w porządku - pierwszy dosyć mocno spóźniony, przez co wytraciłem sporo wysokości; drugi był mniej spóźniony, w moim odczuciu trafiony, ale trener pewnie to zweryfikuje. Leciało się bardzo super. Dawno nie miałem takiego skoku, gdzie czułem lekkość we wszystkim i bardzo pozytywną energię - cieszył się Stoch. - Jak się nie cieszyć? Nie spodziewałem się, nie liczyłem, że będę tu na podium. Ale czasami fajnie jest pozytywnie się zaskoczyć - dodał.

W ostatnim czasie Polak boryka się z pewnymi problemami technicznymi i - mimo że zajmuje miejsca w czołówce - nie przypomina siebie choćby z ubiegłego sezonu.

- W Innsbrucku powiedziałem, że już jest blisko, że dzieli mnie krok - po czym okazało się, że tak nie jest. Pracuję nad wieloma detalami, a czasem najdłużej trwa znalezienie i rozwiązanie najmniejszej rzeczy. Skoki są takim sportem, w którym taka drobnostka najbardziej przeszkadza - powiedział Stoch, który mimo wszystko pozostaje optymistą: - Jestem pozytywnej myśli. Nie chcę nic zapowiadać i puszyć się, jakim to jestem wybitnym skoczkiem - ale mam poczucie, że potrafię skakać jeszcze lepiej, dawać z siebie więcej. Przy tym, co jest, zajmuję bardzo wysokie miejsca - nie powinienem chyba przejmować się, a cieszyć z tego, co mam.

O ile końcówka Turnieju Czterech Skoczni nie była dla Polaków, z wyjątkiem Kubackiego i Stocha, zbyt udana (przynajmniej w kontekście walki o najwyższe lokaty), to dzisiejszy konkurs pokazał, że nasi reprezentanci wciąż są mocni jako drużyna.

- Chyba sami siebie przyzwyczailiśmy do wysokich miejsc. Nic nie przespaliśmy - zasuwaliśmy całe lato, jesień i początek zimy. Czasami jednak musi przyjść słabszy okres, żeby z tego się podnieść i wspiąć się na jeszcze wyższy poziom.

Dawid Kubacki wciąż powtarza, że sposobem na pokonanie Ryoyu Kobayashiego jest ciężka praca i podnoszenie swojej dyspozycji. Kamil Stoch ma zupełnie inny pomysł...

- Myślę, że jutro zamkniemy Ryoyu w szatni - zażartował, po czym już poważnie dodał: - Może nie każdego roku, ale raz na parę lat jest zawodnik, który znacząco się wyróżnia i jest poza zasięgiem rywali. W tej chwili takim zawodnikiem jest Ryoyu - ocenił.

Dla Stocha podium w Predazzo nie jest nowością, podobnie doping rodaków pod znaną z mistrzostw świata skocznią:

- Dobrze się czuję w Predazzo. W okolicy mieszka wielu Polaków, którzy przyjeżdżają nam tu kibicować - dziękujemy im za to - zakończył.