Po wczorajszej wygranej Małysza w Zakopanem rozgorzała dyskusja na temat obecnej formy całej kadry naszych skoczków. Adam zdominował zawody na Średniej Krokwi i wyprzedził Skupnia aż o 31 punktów, co oznacza różnicę co najmniej 2 klas. Czy jest jeszcze gorzej niż było?
Dziennikarze "Życia Warszawy" zapytali skoczków o efekty współpracy z trenerem Kuttinem. "Z Kuttinem trenuje się inaczej" - zgodnym chórem mówią wszyscy. "Mamy za sobą dziesięciodniowe zgrupowanie i trochę trudno się ruszać..." - kwitował po konkursie Marcin Bachleda, który zajął 7 miejsce. "Dostajemy w tyłek od Heinza, ale w sumie nie jest źle. Treningi są ciekawe, ciężko się znudzić - śmiał się popularny "Diabełek".

Ciężkie treningi to nowość dla Polaków. Austriacy Kuttin i Horngacher wzięli naszych ostro do roboty. Tomisław Tajner potwierdza słowa Bachledy. "Na zgrupowaniach nie ma na nic czasu. Ćwiczymy nawet po kolacji."

Być może ta ciężka praca zaowocuje już latem, może dopiero zimą. Na razie jednak efektów nie widać. trochę za wcześnie by wyrokować. Trzeba trenerom zaufać i dać im trochę czasu. Sam trener Kuttin uspokaja kibiców i dziennikarzy. "Nie oczekuje teraz od kadrowiczów doskonałych skoków. Oni mają przede wszystkim testować sprzęt. Pierwszy szczyt formy ma przyjść na czas rywalizacji o Letnią Grand Prix. Poza tym na razie skakaliśmy tylko na średnich obiektach. Na razie za wcześnie na wszelkie oceny!".

Tuż po zawodach nasi zawodnicy rozjechali się do soich domów. Wolne mają jednak tylko do środy. Wtedy mają stawić się w zakopiańskim hotelu COS, a następnego dnia wyjeżdżają na zgrupowanie do Bischofshofen.

Już za miesiąc odbędą się pierwsze konkursy Letniej Grand Prix, a za ponad dwa miesiące skoczkowie będą rywalizować na igelicie na Wielkiej Krokwi.