Dziś już mogę to napisać. Większość moich przewidywań, które poczyniłem w tym moim minicyklu, sprawdziła się. Za wyjątkiem tego pierwszego, najważniejszego, że Kamil wygra Turniej :) Oczywiście już w drugim odcinku poddałem to w lekką wątpliwość, a w trzecim - jak ten św. Tomasz - posypałem głowę popiołem i wskazałem na zwycięstwo tego, który rzeczywiście w najbliższą niedzielę wzniesie w górę Złotego Orła. Przy czym, jak się dowiaduję, to się nie liczy. Należy trzymać się raz wytyczonej drogi. Bez względu na okoliczności.
Pozostałe ważne rzeczy w zasadzie idą według mojego scenariusza. Kraft wysypał się w Ga-Pa (przyznaję, nie myślałem, że dojdzie do tego już tam), Eisenbichler nie zdzierżył tempa przy pierwszej okazji, kiedy pojawiła się presja, a nie było wielkiego wsparcia własnych kibiców. To, że Kamil jest - tak jak mówiłem - jedynym, który ma szanse na pokonanie Rioju w Bischofshofen, jest w tej chwili jasne chyba nawet dla tych, którzy tak zgodnie odmawiają mi prawa do pisania na tym portalu nad kreską. Chociaż, zasadniczo i poznawszy ich trochę przez te parę dni, to taki pewny nie jestem. Oczywiście szanse Kamila wyglądają przy szansach Rioju mizernie, ale nikt inny ich po prostu nie ma w ogóle. Pomijam sytuację, że Japończykowi w czasie skoku wypnie się narta albo zostanie zestrzelony, jak ten holenderski samolot, przez separatystów Putina. Na to szanse są jeszcze mniejsze niż na tę wypiętą nartę, bo oni nie stacjonują w Bischofshofen.

A tak całkiem poważnie: podsumowuje się na koniec, więc poczekam do niedzieli i sam się z sobą rozliczę. Również z tym, co tu napisałem wyżej.

Tymczasem, bo pewnie nie wszyscy znają, podam przepis na spuszczenie w kanał Kubackiego. Otóż:

Do spuszczenia Kubackiego potrzebnych nam będzie kilka składników. Po pierwsze, co wydaje się dość naturalne, sam Kubacki. Po drugie odpowiedni puszczalski, który wie, jak reagować, gdy w trawie (lato) albo w śniegu (zima) coś piszczy. Może być puszczalski sprawdzony już w takich bojach tajemniczy pan S. Po trzecie wiatr. O wiatr, jak wiemy, jest stosunkowo łatwo, ale nie o każdy. Przy spuszczaniu Kubackiego chodzi nam o wiatr zmienny - co do siły i kierunku. Czwartym składnikiem, który ma niezwykle istotne znaczenie, jest skocznia. Najlepiej, żeby była to skocznia, która wcześniej - nie jeden raz - udowodniła, że można na niej w tym względzie polegać równie mocno jak na... panu S. Nie dziwi więc, że przy wyborze dobrze byłoby zdecydować się na Innsbruck. A nie, Innsbruck już był. No to, powiedzmy, na Bischofshofen.

Mając przygotowane wszystkie składniki możemy, z czystym sumieniem, przystąpić do spuszczania Kubackiego.

Wyczekujemy na dogodny moment - na przykład na sytuację, że Kubacki ma skakać po przerwie. Na przykład gdy będzie dziesiąty po pierwszej serii i przed jego skokiem zaplanowano przerwę, wszystko jedno jaką. Nazwijmy ją techniczną, reklamową albo - dla niepoznaki - przerwą o kryptonimie „X”.

Przerwa „X” może trwać krócej lub dłużej. Jeżeli chcemy spuścić Kubackiego całkowicie, to przerwa musi trwać dokładnie tyle, żeby Kubacki skakał w warunkach, w których będzie mu zależeć tylko na jednym. A w zasadzie na niczym. Jeśli dochodzimy do wniosku, że takie warunki właśnie panują na skoczni, wtedy informujemy pana S., żeby wystartował straceńca, pardon, Kubackiego. Po naszym sygnale pan S. włącza zielone światło, Kubacki zaczyna zjeżdżać po rozbiegu skoczni w Innsbrucku (a nie, Innsbruck już był, więc niech to będzie - powiedzmy - skocznia w Bischofshofen), a nam pozostanie wtedy już tylko patrzeć i napawać się precyzją wykonania realizowanego planu oraz śledzić w jak prosty i piękny sposób Kubacki zostaje spuszczony.

Oczywiście taka sytuacja jest zupełnie hipotetyczna i nigdy nie będzie, jak tuszę, miała miejsca. Tym niemniej, ze względu na wzgląd, Kubacki nie jest już (informuję na wszelki wypadek) moim kandydatem do podium Turnieju Czterech Skoczni.

I co będzie? Mam znów przechlapane. Wszak zmieniłem zdanie!

Prezentowany felieton wyraża subiektywną opinię autora i nie powinien być traktowany jako oficjalne stanowisko redakcji w poruszanej kwestii. Niektóre fragmenty tekstu mogą być środkami artystycznego wyrazu zastosowanymi przez autora i elementami jego specyficznego stylu.