Jeszcze na półmetku konkursu w Innsbrucku nic nie wskazywało, że Dawid Kubacki zajmie tak daleką lokatę. Niestety - Polak był dziś osiemnasty, a w klasyfikacji generalnej TCS spadł na siódme miejsce...
Po pierwszej serii dzisiejszych zawodów Kubacki zajmował dziesiąte miejsce - zawdzięczał to świetnemu skokowi na odległość 130 metrów. W finale lądował jednak na 116. metrze i ostatecznie spadł na osiemnastą lokatę. Co się stało?

- W pierwszej serii oddałem bardzo fajny skok, co potwierdził też trener. W drugiej spóźniłem i w tych trudnych warunkach zabrakło odległości. Nie był to rewelacyjny skok, więc zadowolony z niego nie będę. On jednak nic nie niszczy, będę pracować dalej i dobre skoki nadal będą.

W pierwszej rundzie uśrednione pomiary wiatru wskazały, że Kubacki startował przy bardzo silnych podmuchach pod narty (1,57 m/s), w finale te wartości były dużo mniejsze (0,54 m/s).

- W pierwszej serii dostałem dużego minusa - śmiem twierdzić, że niekoniecznie prawidłowo. Tego wiatru nie było czuć, ale mogę się mylić. W drugiej serii również powietrze nie trzymało. Ciężko to jednak ocenić obiektywnie - stwierdził Polak, który nie chce tego długo rozpamiętywać: - Nie miałem wpływu na wiatr - ciężko odnosić się do tego z radością, ale złościć się nie muszę. Dziś miałem słabszy występ, ale pracuję dalej, bo wierzę w siebie i wiem, że dobre skoki jeszcze przede mną.

Po dzisiejszym konkursie w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni Kubacki spadł z miejsca trzeciego na siódme. Do podium traci już ponad dwadzieścia punktów.

- Nie nakładałem na siebie oczekiwań co do miejsc, a co do tego, jak mają wyglądać moje skoki - to jest dla mnie najważniejsze i dalej będę się tego trzymał - zapowiedział. - Te zawody mam już za sobą, kolejne za dwa dni - trzeba do nich się przygotować - zakończył Polak, dla którego to i tak jest