Do tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni Ryoyu Kobayashi przystępuje jako faworyt numer jeden. O swoim podejściu do prestiżowej imprezy Japończyk opowiedział dziennikarzom w przeddzień jej rozpoczęcia...
Po czterech wygranych w zawodach Pucharu Świata w listopadzie i grudniu Kobayashi jest największym faworytem Turnieju Czterech Skoczni. Nie znaczy to jednak, że stuprocentowym - w końcu w minionych latach do niemiecko-austriackiej imprezy z dużą przewagą w klasyfikacji generalnej PŚ przystępowali Richard Freitag i Domen Prevc, którzy jednak z Bischofshofen wyjeżdżali z niczym. Kobayashi nie nastawia się jednak na konkretny wynik, choć - wiadomo - chciałby wygrać.

- Właściwie to nie czuję zbyt dużej presji. Chcę po prostu dobrze się bawić podczas Turnieju. Oczywiście celem jest pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej, ale najważniejsze jest, żebym cieszył się swoimi skokami.

Podczas niemal dwutygodniowej przerwy od startów w Pucharze Świata wielu skoczków odpoczywało i trenowało. Kobayashi również powrócił do domu, by nieco naładować akumulatory.

- Podczas przerwy świątecznej odpocząłem trochę w domu, ale nie miałem zbyt dużo wolnego czasu ze względu na spotkania z dziennikarzami - zaznaczył.

Dwa lata temu Kobayashi zajął 43. miejsce w TCS, rok później był 22. Jeśli utrzyma tę tendencję i znów poprawi się o 21. lokat, to powinien wygrać.

- To dla mnie trzeci start w Turnieju Czterech Skoczni. W poprzednich sezonach oczywiście starałem się podnosić swoją dyspozycję, wiele się nauczyłem - i widzimy tego efekty - zakończył zawodnik, który podczas konferencji prasowej określił się "neo-Japończykiem", nie precyzując jednak, co to może znaczyć.