Niektórych kibiców z pewnością zdziwiła nieobecność Sary Hendrickson podczas inauguracyjnych zawodów Pucharu Świata kobiet w Lillehammer. Okazuje się, że Amerykanki w tym sezonie nie zobaczymy na skoczni...
Zdobywczyni Pucharu Świata z 2012 roku i mistrzyni świata z 2013 roku od paru sezonów nie może odnaleźć dawnej formy - głównym powodem są oczywiście skutki kontuzji odniesionej w sierpniu 2013 i jej odnowienia dwa lata później.

O ile jednak jeszcze w 2017 roku na skoczni spisywała się przyzwoicie (zajęła czternaste miejsce w PŚ, to miniona zima była już katastrofą (49. lokata w klasyfikacji generalnej PŚ).

Podczas inauguracji tegorocznego Pucharu Świata pań Amerykanki zabrakło na starcie. Można było jednak przypuszczać, że rozpocznie sezon nieco później. Tak się nie stanie - tej zimy Hendrickson nie zobaczymy na skoczni.

- Patrząc po wynikach zawodów w Lillehammer w ostatni weekend, świetnie jest widzieć rozwój skoków narciarskich kobiet - dalekie skoki, nowe zwyciężczynie! - napisała z entuzjazmem w serwisie społecznościowym Instagram. - Wciąż będę kibicować moim przyjaciółkom z całego świata przez cały sezon, ale z domu. Zdecydowałam, że zrobię sobie przerwę i skupię się na szkole i "miłości" do nauki - wyjaśniła.

Liczymy, że przerwa nie oznacza zakończenia kariery, a sympatyczna 24-latka z Utah będzie jeszcze odnosić sukcesy na światowych skoczniach.