Pod koniec kwietnia ogromnym zmartwieniem dla fanów Svena Hannawalda stała się niedyspozycja skoczka. Hanni nie poradził sobie z psychicznym przepracowaniem kompletnie nieudanego sezonu i zapadł na tzw. syndrom wypalenia się. Charakteryzuje się on gwałtownym ubytkiem energii fizycznej i psychicznej. Uchodzi za "chorobę menedżerów", ale nierzadko spotykany jest też u sportowców. A Sven dużo od siebie wymaga...
Od początku terapii skoczka Niemiecki Związek Narciarski bardzo stara się, by żadne informacje nie wydostawały się na zewnątrz. Teraz złamano tę zasadę, bo do zakomunikowania są wieści bardzo pozytywne: wygląda na to, że Hanni wraca do zdrowia. Niestety oznacza to na razie głównie ulgę dla niego, nie rychły powrót do skakania. Wydaje się pewne, że Sven nie weźmie udziału w Letnim Grand Prix, może się wręcz okazać, że da sobie cały sezon na odzyskanie sił. Dyrektor sportowy Niemieckiego Związku Narciarskiego Thomas Pfüller mówi, że teraz najważniejsze jest, by "pomóc Svenowi jako człowiekowi, dopiero potem jako sportowcowi". Lekarz kadry Ernst Jacob, pozostający cały czas w kontakcie ze skoczkiem, mówi, że Hanni nie doszedł jeszcze do etapu, by znowu móc "sensownie uprawiać sport". Istotnie lepiej, by dłużej odpocząć, aby kolejne niepowodzenia nie wpędzały go na nowo w depresję.
Przypominam, że Sven Hannawald wielokrotnie powtarzał w ciągu minionego sezonu, że jeszcze nie ma zamiaru kończyć kariery. Oczywiście, załamanie oznacza dużą zmianę. Ale z nie tak licznych wypowiedzi komentujących stan zdrowia Svena można wnioskować, że skoczek podtrzymuje swoją decyzję. Dziś najwyższą cnotą svenofanki jest cierpliwość...